no nie mówię że zły reżyser, bo filmy miał całkiem nie złe ale na pewno nie zasługuje na 1 miejsce wg. mnie powinien być tak na 30-40 miejscu
E, próby czasu raczej nie przetrwały (choc "Doktora..." nie widziałem). Taka "Zmęczona śmierc" - wątek główny i 3 opowieści których równie dobrze mogło nie byc, bo mowią o tym...
Metropolis też potrafi odrzucic, choc to dobre kino.
W ogóle z niemych to tylko Chaplin się broni (i zwycięża).
Nieme kino jest równie dobre jak dźwiękowe. Jest kilku naprawdę świetnych reżyserów: Lang, Chaplin, Murnau, Keaton, Eisenstein, Griffith(0 obejrzanych, ale Nietolerancję mam w planach). Wszyscy się bronią;)
Lubię ekspresjonizm, Lang natomiast jest jego najznakomitszym przedstawicielem.
"Zmęczona Śmierć" dla mnie jest przede wszystkim ukłonem w stronę kultury romantyzmu (zresztą pasującego do ekspresjonistycznej koncepcji). Scenariusz na +9/10 i genialny Bernhard Goetzke. No, i ostatnie sceny;)
"Doktor Mabuse", a właściwie "gracz, portret naszych czasów" i "piekło, gra naszych czasów" to wg mnie ekspresjonistyczne monstrum. Nie tylko kryminał i thriller(ekspresjonistyczne wątki), ale również dramat psychologiczny głównego bohatera, ale również innych. Człowiek vs. hazard, człowiek vs. miłość.
"Nibelungi" - już czekają na swoją kolei
"Metropolis" - czego chcieć więcej. Jedna z najlepszych wizji przyszłości (prosta, nie skomplikowana, a jednak zachwycająca)
No i "M" - bez komentarza.
I na koniec wspomnieć należy o filmie noir w wykonaniu Langa (z czego w najbliższym czasie zobaczę "Bannion"). "Kobieta w oknie" podobno bardzo dobre i "Jestem niewinny" ze Spencerem Tracy (ale to chyba nie noir). Te dwa tytuły przydało by się zobaczyć;)
Sorry, zagalopowałem się. Wcześniej miałem napisać tylko o filmie niemym:)
Ale skoro wróciłem:
Z Chaplina tylko "Gorączka złota" nie spasowała mi jak jego inne (wręcz arcy)dzieła.
Murnau - "Portier z hotelu Atlantic", i ewentualnie "Nosferatu". Potem niestety skończył z ekspresjonizmem (USA), ale nakręcił taki "Wschód słońca" genialny od strony technicznej. Powiedział bym nawet, że to najlepsze zdjęcia i montaż kina niemego.
Eisenstein - "Pancernik..." z pewnością. "Strajk" i "Październik" na półce. Newski - gniot, Grożny - arcydzieło;)
Keaton -nie jest to Chaplin, ale może się podobać.
I Melies na koniec;)
Na "Portierze..." się wynudziłam - Kammerspiel to nie jest to co kocham ;) myslałam, że umrę jak oglądałam ten film, ale postanowiłam wytrwać do końca. Nigdy więcej!
Nosferatu za to bardzo lubię ;)
Wyżej ktoś wspominał o doktorze... Caligari? toż to Wiene, a brzmiało jakby miał być Langa, nieładna pomyłka ;p
Eisenstein do mnie nie przemówił..
a tak poza tym wolę współczesną "sieczkę" :P
Nibelungi - bardzo mi się podobały, podeszłam do nich strasznie emocjonalnie, wczułam się w postać Krymhildy i było mi jej strasznie żal
Co do Metropolis... mógłby być mniej łopatologiczno-moralizatorski, tekst o rękach i umyśle połączonych poprzez serce drażnił
A kto według Ciebie powinien być na 1 miejscu? Tak pytam z ciekawości, bo ogólnie to się zgadzam, najlepszy ze wszystkich to on nie jest. Z pewnością jednak miejsce w pierwszej dziesiątce mu się należy (moim zdaniem).
Wg mnie pierwszy powinien być Hitchock, Kubrich lub Kurosawa. 1 miejsce dla Felliniego to przesada, ale jeszcze bardziej 2-gie dla Bunuela bo jego filmów nikt nie widział, a głosują.
Relatywnie nikt. "Dyskretny urok burżuazji" czy "Piękność dnia" mają 300-400 głosów, tylko "Pies andaluzyjski" przekroczył tysiąc, a podejrzewam, że na wszystkie filmy Bunuela głosują te same osoby, więc tak wysoka pozycja w rankingu conajmniej dziwi.
Bo wszyscy oglądają te same filmy Bunuela?
Ale rozumiem o co Ci poszło. Jednak Bunuel jest znaną personą i wielu (w tym i ja - kiedyś) daje mu noty wysokie tylko przez to, co o nim słyszeli.
"Wg mnie pierwszy powinien być Hitchock, Kubrick lub Kurosawa." O! Tutaj się z Tobą zgodzę. Wszyscy wymienieni przez Ciebie reżyserzy byli genialni i na pewno każdy z nich zasługuje na wysokie miejsce w tym rankingu. Jednak chodziło mi trochę też o to, że tak naprawdę nie ważne kto będzie na tym 1 miejscu, to i tak ludzie będą narzekać.
A Chaplin? Pamięta ktoś o nim?
Ale prawda jest taka, że ci co pieją nad Kurosawą widzieli tylko Siedmiu Samurajów - a ci jego geniuszu nijak nie objawiają ;)
Podobnie "Psychoza" Hitcha - genialna, owszem... Ale po 20 filmach tego pana stwierdzam, że to bardziej "wypadek przy pracy"..
A Kubrick i owszem, dobry jest.
Psychoza wypadek przy pracy? To jakie inne jego filmy polecasz? Widziałam 6 lub 7 (Marnie, Ptaki, Psychoza, Północ - północny zachód, 39 kroków, Okno na podwórze i możliwe, że Zawrót głowy.. lub zabierałam się za niego), no i Psychoza jak dla mnie nr 1 (Ptaki chyba najgorsze)
A Kurosawy co polecasz? Najlepiej znam Tron we krwi - rozkładałam go na czynniki pierwsze udowadniając, że jest wybitnym dziełem sztuki :D (na maturze). No i Tron uwielbiam ;) Ran też miał w sobie to coś, no i Derrsu Uzała mnie ujął za serce ;)
http://www.filmweb.pl/topic/745130/Top+10+filmów+Alfreda+Hitchcocka+).html
http://www.filmweb.pl/topic/672978/TOP+10.html
Komentarze z 30 sierpnia 2009.
Scorsese za: Taksówkarza, Wściekłego byka, Chłopców z ferajny, Kasyno, Ostatnie kuszenie Chrystusa, a z gorszych: Infiltrację, Gangi Nowego Jorku, Aviatora, Ulice nędzy.
Leone: Pewnego razu na Dzikim Zachodzie, Dawno temu w Ameryce, Dobry zły i brzydki i ogólnie cała dolarowa trylogia, za osiągnięcie nieosiągalnego poziomu w westernie.
Pomyślałem, że same tytuły będą odpowiedzią na to pytanie. Co do Scorsese, to "Taksówkarz" zmienił cały mój sposób patrzenia na filmy. Nie jestem jakimś znawcą, ale mogę powiedzieć, że dzięki temu filmowi stałem się trochę dojrzalszy, jeśli chodzi o odbiór filmów (choć nie jestem jakimś znawcą).
Leone stworzył dzieła, które mimo upływu lat opierają się wszystkim innym westernom. To on wylansował Eastwooda, potrafił sprawić, że 15 minutowe sceny ogląda się w napięciu i skupieniu.
No, już lepiej. Przestań się powtarzac w co drugim zdaniu, to będzie lepiej.
To co ty miałeś przy "Taksówkarzu", ja miałem przy "Obywatelu Kane" i "Stalkerze", więc rozumiem twoją reakcje. A i sam film też dobry, choc nieco wodnisty.
Leone i owszem, TOP10 zdecydowanie. Przemyślane, epickie kino. Własny styl, swego rodzaju rewolucyjny.
Wiem, oglądałem Twoje recenzje odnośnie tych filmów :)
A tak pomyślałem o starszych latach i przyszli mi na myśl Griffith i Eisenstein. Griffith - prawdziwy rewolucjonista kina, człowiek, który jako pierwszy odkrył ogromne możliwości kamery, autor "Narodzin narodu" i "Nietolerancji". Siergiej Eisenstein - twórca "Aleksandra Newskiego", "Iwana Groźnego" i przede wszystkim "Pancernika Potiomkina" z legendarną sceną masakry na schodach odeskich. O nich też nie należy zapominać.
:)
Griffith - za dużo o nim powiedziec nie mogę, bo perspektywa 3 godzin filmu niemego mnie odrzuciła, kiedy miałem ochotę się z nim zapoznac...
Eisenstein - Pancernik i owszem, dobry, ale Newski to TOP5 największych gniotów w historii...
A pytanie z innej półki. Chcę dodać swoją recenzję (robię to pierwszy raz) i nie wiem, co wpisać jako źródła? I to jest obowiązkowe?
Na pierwszą 10-kę zasługują:
W. Herzog
C. Chaplin
A. Hitchcock(po 12-tu filmach jeszcze mi się nie znudził;))
A. Kurosawa
F. Lang
B. Wilder
S. Kubrick
D. Lean
F. Fellini(ale tak pod koniec tej 10-ki)
No i Tarkovski
Nie zasługują:
M. Antonioni - monotonny nudziarz, ale "Powiększenie" genialne, taki wyjątek;)
A Bunuel nie wiem - Tylko "Psa andaluzyjskiego" widziałem (nie podobał się)
Na wyróżnienie zasługują:
T. Burton
S. Spielberg
Taka moja opinia;)
1-Kurosawa
2-Fellini
3-Kubrick
4-Hitchcook
5-Tarkowski
6-Copolla
7-Scorsese
8-Wilder
9-Leone
10-Herzog
nie zasługują: takahata że morde wymiata, bunel , antonioni.
wyróżnienie: zemeckis, polański, burton,spielberg, trantino.
pozdr.
Erm, ogólnie top 10 całkiem przyjemne i raczej nie mam jakiś specjalnych obiekcji, ale wybacz Twoim zdaniem Bunuel nie zasługuje na pozycje w top 10 a Tarantino dajesz wyróżnienie? Hm, z tym to ja się osobiście nie zgadzam, bo uważam Bunuela za tysiąc razy lepszego reżysera od Tarantino. Ale cóż, jakby nie patrzeć to Twoja lista i Twój wybór. Ja tylko wyrażam swoją opinię.
"Powiększenie" to kolejny film, który działał na mnie jak lek na senny. Chyba sobie daruję Antonioniego...
A miałam się uczyć biochemii... ehhh te filmy