Zniewoleni na wieczność
- podstawowe informacje
- Opinie i Nagrody
- multimedia
- pozostałe
Skojarzenia z wczesniejszym dzielem Chena Kaige sa raczej nieuniknione, niestety "Mei Lanfang" mnie rozczarowal, nie ma ani tego epickiego rozmachu, ani emocji, ktore urzekly mnie we wspomnianym filmie.
"Mei Lanfang" jest biografia znanego aktora opery pekinskiej, ktory podjal sie proby reformacji tradycyjnej opery oraz odbyl tournee propagujace ja na swiecie.
Pierwsza czesc filmu - obejmujaca mlodosc aktora - trzyma w typowym dla Chena Kaige napieciu, mlody Shaoqun Yu gra wspaniale, czuc jego pasje i emocje. Niestety kolejne 2/3 filmu pomimo teoretycznie interesujacej fabuly, ktorej nie chcialabym zdradzac, nie maja juz tego klimatu. Scena pierwszego spektaklu w USA na chwile przywraca wczesniejsza magie ale to troszke za malo.
Oczywiscie scenografia, kostiumy, swiatlo i muzyka sa oszalamiajace, nie smiem sie przyczepic. Moze problemem jest wiec pozbawiona charyzmy kreacja Leona Lai?
W kazdym razie polecam fanom rezysera lub opery pekinskiej.
Planuję film obejrzeć, więc w pełni wypowiedzieć będę mogła się dopiero po seansie. Jednak to racja, że "Żegnaj, moja konkubino" dużo robiła wspaniała kreacja nieodżałowanego Leslie Cheunga - co prawda, sam film też miał zniewalający klimat, jednakże nie wyobrażam sobie innej osoby w kreacji Cheng Dieyi. Wydaje mi się, że "Mei Lanfang" mógł być świadomym nawiązaniem autora do "Żegnaj, moja konkubino" albo próbą powtórzenia sukcesu. Tym bardziej, że oprócz zauważalnego "na pierwszy rzut oka" podobieństwa, to jeszcze Ziyi Zhang w jednej z głównych ról - a swego czasu Yimou Zhang nazwał ją nową Gong Li. Tylko, że o ile Gong Li uwielbiam i w każdej kolejnej kreacji chętnie oglądam, o tyle Ziyi (pomimo, że jest zdolna) lekko mnie irytuje i sama nie wiem czemu.
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
