PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=297829}

Wszystko za życie

Into the Wild
7,9 265 295
ocen
7,9 10 1 265295
7,1 29
ocen krytyków
Wszystko za życie
powrót do forum filmu Wszystko za życie

SPOILERY!!! Biedny mały bogaty... idiota.
Najpierw odbiór techniczny:
Świetnie nakręcony film. Piękne zdjęcia, fajna muzyka, aktorstwo pierwsza klasa. Długi jak..., ale skaczący w retrospekcje montaż pozwala wytrwać. No i to w zasadzie tyle.
A teraz usprawiedliwienie: nie lubię zakładać nowych wątków, ale mnogość sąsiednich wypowiedzi które wprawiają nieraz w osłupienie, zmusza mnie do wyjątkowego wysiłku:).
Z góry przepraszam, że będzie długo (dlatego też wątek osobny), od razu uprzedzam że zdania nie zmienię, a na odpieranie ew. kontrargumentów nie mam ochoty. Taki już mam wredny charakter :)
Jesteśmy na portalu filmowym, w miejscu przeznaczonym na krytykę, pochwałę, wymianę wrażeń o filmie i o tym co się na ten film składa. Tymczasem niektórzy mylą pojęcia i przeznaczenia i wszczynają dyskusje na tematy, na które nikt z ekipy tworzącej obraz nie miał żadnego wpływu. Mam na myśli oceny, a szczególnie peany pochwalne na cześć postaci, która stała się głównym bohaterem filmu. Reżyser zwalczył pokusę i powstrzymał się jak tylko mógł od taniego sentymentalizmu, ale widownia, media i internet z nawiązką go wyręczą:)

To ja też na temat POSTACI coś napiszę od siebie.
Jakieś 3 tyg. temu, widząc, że film leci w TV naszło mnie podejrzenie, że widziany jakieś trzy lata temu film może być dzisiaj odebrany przeze mnie inaczej. W końcu człowiek z wiekiem łagodnieje, perspektywa poglądów się zmienia, a coś zapamiętane jako Himalaje głupoty może się okazać zaledwie pagórkiem. A jednak.....

Najpierw skojarzenie:
Niejaki pan Herbert Anchovy (Sardela) po 20 latach nudnej pracy w księgowości zgłasza się do doradcy zawodowego, ponieważ poszukuje nowego, zupełnie innego, fascynującego sensu istnienia. I ma dokładnie sprecyzowane plany: CHCE ZOSTAĆ POSKRAMIACZEM LWÓW. Nieodwołalnie pragnie spełnić swoje marzenie. Jest przekonany, że posiada doskonałe kwalifikacje, aby odmienić swoje dotychczasowe życie. Ma wszystko co niezbędne, czyli: cylinder z neonowym napisem "POSKRAMIACZ LWÓW", oraz widział lwy w ZOO: "takie małe brązowe zwierzątka futerkowe z krótkimi nóżkami i długimi nosami, które bardzo łatwo jest poskromić, kiedy wracają zmęczone do domu".
Do tego miejsca Pan Sardela to po pierwsze: niespełniony marzyciel, po drugie: nieprawdopodobny ignorant i kretyn, ale.......... miał na tyle zdrowego rozsądku, że zwrócił się do eksperta. Poinformowany o różnicy między mrówkojadem (którego widział w ZOO) a autentycznym lwem, oraz o konsekwencjach ewentualnego z takim lwem spotkania, Pan Sardela swoje plany przemyślał, ocenił własne możliwości i..... całkowicie wycofał się ze swoich wielkich marzeń, planów i stwierdził, że w dążeniu do wielkich celów nie należy działać pochopnie. I tak, najpierw - należy się bardzo starannie zastanowić i sprawę gruntownie przemyśleć mimo, iż wszystkim wiadomo, co księgowość robi z ludźmi.........

A teraz do rzeczy:
Christopher McCandless alias Alexander Supertramp był jedynie martwą jak kłoda lokalną prasową wzmianką, ale odkąd tafił na ekran okazał się wielkim bohaterem, idolem dla z trudem myślących gimbusów, lub takich jak on niedojrzałych społecznie i emocjonalnie niby-studencików, którym dopóki nie dostaną od życia porządnie w kość - przez długie lata może się wydawać, że dorosłość = dojrzałość, a dyplom = madrość. Wystarczy przeczytać poczatek noty biograficznej ".... amerykański wędrowiec i pamiętnikarz..." - i już wszystko opada.
Na wielu poświęconych mu stronach jak mantra powtarza się przekaz o wiekim, wieloletnim marzeniu o ucieczce od cywilizacji, powrocie do natury. Dziwne - człowiek niby inteligentny, wstępnie wykształcony (publiczne liceum potem college przy Uniw. Emory - to tylko prywatna wyższa szkoła metodystów, ale w USA to i tak dla 99% Himalaje wiedzy), studiował historię i antropologię w różnych kombinacjach - jako przedmioty, nie kierunki całych studiów. Amerykanie podają na pytannie "co studiowałeś?" nazwy kilku wybranych przedmiotów w obrębie głównego kierunku, a u nas ich przedmioty fakultatywne rozumiane są jak nasze osobne fakultety - kierunki całych studiów. Dzięki temu możemy podziwiać 22 - letnich geniuszy legitymujących się dyplomami na których uzyskanie w Europie trzeba by studiować z 10 lat.
Ale sprawdźmy: Historia, Antropologia, Historia myśli antropologicznej, Prawo, Współczesna polityka afrykańska, Apartheid, Społeczeństwo południowoafrykańskie itp. Jego zainteresowania i dobre wyniki w nauce skłoniły przyjaciela rodziny do ofiarowania mu 47tys. dol. na studia prawnicze - a Chris, który był oszczędnym studentem, wysłał wszystko co mu z tego zostało do OXFAM INTERNATIONAL - dla biednych.
"Bez obawy - jestem dorosły i wykształcony..." - powiedział Ronowi. Przez całe lata marnował czas na naukę i sportowe wyczyny, marząc o powrocie do "dziczy". Zabawne - jak można wrócić gdzieś, gdzie nigdy w życiu nie postawiło się stopy? - Po starannym przejrzeniu wielu dostępnych materiałów dowiemy się, że nigdy nie był na żadnych "dzikich" wakacjach, na żadnym obozie dla skautów, młodzieżowym, studenckim, survivalowym; na żadnym spływie, wspinaczce, wędrówce - czego po człowieku o takich marzeniach można by się spodziewać przy każdej nadarzającej się okazji.
Z kilku lektur które miał przysobie w tej "podróży życia" adekwatne do kierunku były tylko Davies, London i broszura o jadalnych/trujących roślinach Alaski. Świetnie, jak na "wykształconego": wycieczkowy poradnik dla niedzielnych turystów; smętki poety włóczącego się okazjonalnie do siedemdziesiątki z głową w chmurach (Davies); i literackie prężenie muskułów nadaktywnego romantyka z chronicznym kompleksem niższości, który chcąc uchodzić za rasowego socjalistę najwyżej cenił siłę fizyczną i zmaganie się z życiem (London). McCandless zapomniał nawet, że od czasów Londona już sama podróż pociągiem na gapę w stronę Alaski grozi kalectwem lub gorzej, od kiedy powstała amerykańska straż kolejowa do zwalczania gapowiczów jeszcze z czasów gorączki złota. Od ponad 100 lat każde dziecko na tej trasie o tym wie, tylko temu geniuszowi umknęło:(
Wydaje mi się, że gdyby miał chociaż odrobinę rozumu zrezygnował by już w chwili, kiedy stracił samochód - bo zaparkował na nocleg pod tablicą "teren zalewowy". Ale nie dało mu to NIC do myślenia.
Pomyślmy (tego nie ma w filmie tak dobitnie jak w realu) - każda napotkana ludzka istota, która okazała mu życzliwość, udzieliła pomocy - odradzała mu tę wyprawę. Ale on był dorosły i wykształcony....
Dwie osoby zaproponowały mu pomoc w postaci zakupu pełnego koniecznego ekwipunku - odmówił.
Na wielu poświęconych mu stronach można przeczytać, jak kochał życie i chciał odrzucić wszystko co oferuje mu współczesny świat (Ameryka) - i żyć szczęśliwy na łonie natury tylko tym, co ta natura oferuje.
Studiował antropologię? - a co chciał "odrzucić"? - przyspieszenie technologiczne XX wieku? 2000 lat dożwiadczeń człowieka nowożytnego? Tysiące lat starożytności, dziesiątki tysięcy lat człowieka osiadłego?
Biorąc za pewnik, że byle nawet najgorsza niedojda z paleolitu przerastała go o setki pokoleń doświadczeń w kwestii przetrwania w "dziczy" - nie był w stanie intelektualnie podołać porównaniu koniecznych przygotowań do takiego życia ze swoim kompletnym brakiem wiedzy z jakiejkolwiek z niezbędnych do przetrwania dziedzin.
Przeżył 22 lata zjmując się tylko jednotorowo swoimi "obowiązkami": szkołą i sportem. Nie posiadał, ani nie rozwijał żadnych "ponadnormatywnych" zainteresowań, nawet tych z własnych rzekomych marzeń, wszystko miał podane na tacy, zero problemów. Był miłym, grzecznym chłopcem, uczniem, nigdy nie sprawiał kłopotów. Aż nagle, kiedy już był dorosły, dostał dyplom i.... jego mózg doznał olśnienia: zapomniał o buncie! Młodzieńczym buncie, który większość nastolatków przeżywa w okolicach gimnazjum. A on zapomniał! A przecież rodzice za dużo pracowali, za dużo zarabiali, za dużo się kłócili, za dużo mu dawali, za dużo się czepiali, za mało mu mówili, ośmielili się coś zataić z własnej przeszłości, ośmielili się myśleć o jego przyszłości, ośmielili się zwracać uwagę na jego rozwalający się samochód, na to, że siostra jeździ z nieważnym prawem jazdy... Jedynym sposobem na odreagowanie takich tragedii i niesprawiedliwości dla 22 latka jest... uciec w dzicz! - na Alaskę, na piechotę, w jednych starych adidasach, bez pieniędzy, bez dokumentów, bez ekwipunku, bez choćby podstawowej wiedzy czy umiejętności, BEZ MAPY!!!! Najlepiej udało mu się pozbyć wszystkiego po to, by za chwilę odkryć, że nic za darmo nie dostanie. Wcześniej tego nie wiedział?
Swoją drogą ciekawe, czy w ogóle kiedykolwiek widział mapę swojego kraju? Nie odróżniał klimatu umiarkowanego od subpolarnego? Nie wiedział jaka jest różnica między Kalifornią a Alaską? Że przez 9 miesięcy trwa tam zima. Pozostałe 3 miesiące to trzy pozostałe pory roku.
Nie potrafił polować, a jak w końcu zabił łosia - nie potrafił z niego NIC zrobić. Przypomniał sobie jak w Dakocie myśliwi wędzą mięso - znowu pomylili mu się i myśliwi i klimaty.
Na półtora miesiąca przed finałem swojej fascynującej egzystencji doszedł do przekonania, że ma DOSYĆ - spakował się i ruszył w stronę z której przyszedł. Nie uszedł daleko - nie wiedział nawet, że po opadach rzeki wzbierają: "Katastrofa... Zalane. Rzeka wygląda niemożliwie. Samotny, przerażony" - zapisał.
Gdyby zamiast kraść na stacji benzynowej mapę poglądową dla przejezdnych - zainwestował w mapę topograficzną terenu na którym miał zamiar "żyć w zgodzie z naturą" - wiedziałby, że pół mili w dół wezbranej rzeki była bezpieczna przeprawa ze stalowych lin używana przez geologów.
Jego fani uważają, że umarł spełniony i szczęśliwy. Cóż....
To, że u Seana Penna Chris umierając widzi w oknie niebo, nie znaczy, że do opowieści o jego krótkim bezsensownie zmarnowanym życiu można dopisać szczęśliwe zakończenie:
Na drzwiach autobusu przez prawdopodobnie wiele ostatnich dni wisiała kartka:
"S.O.S. Potrzebuję pomocy. Jestem ranny, bliski śmierci i za słaby, żeby się stąd wydostać. Jestem zupełnie sam, to nie są żarty. Na miłość boską, pozostańcie tutaj, żeby mnie ratować. Wyszedłem zbierać jagody w pobliżu i wrócę wieczorem. Dziękuję, Chris McCandless".
Przeżył w dziczy niecałe 3,5 miesiąca. Umierając ważył 30 kg. Sekcja nie wykazała - wbrew jego własnym podejrzeniom i sugestii reżysera - śmiertelnego zatrucia. Rośliny które pomylił mogły zdrowemu człowiekowi najwyżej trochę zaszkodzić, ale jak się waży 30 kg.... to znaczy, że się ZAGŁODZIŁO NA ŚMIERĆ. I taką przyczynę zgonu podał koroner.
Jeżeli młody, 24 letni człowiek, mający wyższe niż przeciętny obywatel wykształcenie, łatwo nawiązujący kontakty, mający wielu przyjaciół, mogący liczyć na oparcie w rodzinie, świadomie pozbywa się jakiejkolwiek szansy na przetrwanie i na koniec ma do powiedzienia: "Miałem szczęśliwe życie i dzięki ci, Panie. Do widzenia i niech Bóg was wszystkich błogosławi!" - to znaczy, że nie "wybrał się w podróż, aby porzucić wszystko i żyć w zgodzie z naturą", ale wybrał się w podróż, żeby z dala od wszystkiego umrzeć samotnie, nawet nie próbując zrozumieć dlaczego.
&&&&&&&&&&&& &&&&
Każdy, kto przyczyni się do wydłużenia czasu przetrwania gatunku ludzkiego, eliminując z puli genów ludzkości własne geny, jako geny istoty niewyobrażalnie bezmyślnej, zasługuje na tę nagrodę: NAGRODA DARWINA. Chris McCandless zasłużył!
&&&&&&&&&&&& &&&&
A Pan Sardela ("A teraz z zupełnie innej beczki" Monty Python 1971) absolutnie na tę nagrodę nie zasługuje. Wprawdzie trochę zdziwaczał, ale dożył szczęśliwej emerytury często oglądając lwy na Animal Planet:)
&&&&&&&&&&&& &&&&
Tym, którzy z przypadku Chrisa McCandless'a wysnuli kuriozalny wniosek, iż życie z dala od cywilizacji, w zgodzie z naturą, własnymi wartościami i własnym rytmem JEST NIEMOŻLIWE - polecam film "Ostatni traper" Nicolasa Vaniera z 2004.

ocenił(a) film na 9
barbara_pawluczuk

Chris nie umarł przez swoją głupotę,tylko w wyniku, najprawdopodobniej zatrucia, którego trudno byłoby mu uniknąć nawet gdyby dokładnie znał florę Alaski. Krakauer w swojej książce dokładnie rekonstruuje jego ostatnie i dni, przytaczając dowody na to, że Chris był już gotowy na powrót do cywilizacji. Jednak jak widać, skończyło się inaczej niż przypuszczał.

KochamMadziuchePyzucha

Nie napisałam,że umarł przez głupotę,Postąpić nie rozsądnie nie oznacza,że jest się głupim,w przeciwnym razie świat zaroiłby się od głupoli.Chyba nie znajdzie się na świecie człowiek,który choć raz w życiu nie wykazał braku rozsądku.Pozdrawiam.

KochamMadziuchePyzucha

Pozwolę sobie skopiować mój identyczny post sprzed kilku minut:


Ale on się nie zatruł. Powstała taka legenda, żeby jakoś go usprawiedliwić, ale to tylko bajeczka powtarzana przez ślepo zapatrzonych w niego fanów.

W praktyce koleś popełnił podstawowe, wręcz elementarne błędy, zachował się jak typowy, rozpuszczony gówniarz, który uważa, że mu się należy i że mu się uda. Ilość błędów które popełnił była tak potężna, że aż zahacza to o upośledzenie umysłowe albo wręcz chorobę psychiczną.

Główne zostały wymienione, ale powtórzę - nie wziął mapy, nie posłuchał rad bardziej doświadczonych. Jest nawet kilka określeń na kogoś, kto nie słucha rad bardziej doświadczonego, starszego człowieka - właśnie rozwydrzony gówniarz albo zarozumiały dupek pasują tutaj jak ulał.

Zrobił tez podstawowy, zasadniczy błąd - odżywiał się głównie białkiem, co prowadzi do tzw "rabbit starvation" i jest śmiertelne. Uczą tego na pierwszej lekcji każdego kursu skautów, nie da się żyć na białku - trzeba przyjmować jeszcze węglowodany albo tłuszcz. No ale on był przecież taki mądry i doskonały, co tam będzie tracił czas na przestudiowanie jakiegoś podręcznika dla skautów, przecież przeczytał książkę przygodową o życiu w dziczy i tam było jasno napisane, że starczy iść do lasu, a reszta sama się ułoży! Niestety, rzeczywistość okazała się (jak zwykłe) bezlitosna. To, że o czymś nie wiesz nie znaczy, że nie może Cię to zabić.

Drugi zasadniczy błąd to brak ubrania. Tracił lekko licząc 400 kcal dziennie przez to tylko, że był zbyt cienko ubrany (i zbyt głupi czy zarozumiały, żeby przyjąć parę ciepłych butów czy koc, które oferowała mu ostatnia osoba którą widział za życia). Gdyby posłuchał rady i przyjął podarunek, przez te 140 dni czy ile tam żył zaoszczędziłby 56 000 kcal - a może i dużo więcej. To jest prawie 10 kg, o tyle byłby cięższy i to pozwoliłoby mu przeżyć cały miesiąc dłużej.

Już nie wspominając o tym, że w Stanach żołędzie są jadalne i w zasadzie cały czas deptał po jedzeniu...

barbara_pawluczuk

Nie ma czegoś takiego jak ucieczka od cywilizacji. W człowieku istnieje pragnienie do nie posiadania niczego i czasem wygrywa pragnienie do nie posiadania niczego. Takich przypadków jest wiele. Rój toleruje tylko wolność materialną i bezpieczny wygodny kur*idołek. Nie każdy chce żyć wygodnie i bezpiecznie.
Stąd nienawiść i żądełka skierowne w stronę mistyków, zakonów kontemplacyjnych, a także ludzi bezdomnych, o zgrozo , jeżeli się uśmiechają.
Przecież oni wszyscy są ofiarami choroby psychicznej.
Bo przecież miliony much nie mogą się mylić...

Pewnego razu młody, energiczny biznesmen wysiadł ze swego pięknego, sportowego auta i dla chwili relaksu poszedł na spacer do lasu. Kiedy się przechadzał, ujrzał człowieka, który od dłuższego czasu tkwił w bezruchu nad strumieniem, absolutnie nic nie robiąc. Biznesmen - przyzwyczajony do ciągłej aktywności, życia w nieustannym pośpiechu i wiecznym pędzie - nie mógł się nadziwić temu, co widział. W końcu zniecierpliwiony zagadnął człowieka znad strumienia:

- Człowieku, zrób coś, zajmij się czymś! Całe życie Ci przeminie!

- Ale po co mam coś robić? - odpowiedział spokojnie ten, który kontemplował strumień.

- Jak to po co?! Jak podejmiesz aktywność, np. założysz firmę jak ja, zaczniesz zarabiać pieniądze!

- Ale po co?

- Jak to po co?! Będziesz miał pieniądze, zainwestujesz je, zatrudnisz pracowników, zintensyfikujesz zyski, zdobędziesz nowe rynki...

- Po co?

- Człowieku! Jak Twoja firma się rozwinie, zostaniesz jej prezesem i będziesz miał tyle pieniędzy, że nie będziesz musiał już nic robić! - wykrzyczał zdenerwowany biznesmen.

- Toż właśnie to robię - z niezmiennym spokojem odpowiedział pustelnik.

***

lilo61

Witam:) Dziękuję za wszystkie wpisy. Szczególnie cieszy mnie, że niektórzy z Was potrafią się odnieść do postępowania Chrisa McCandlessa bez bałwochwalczego podziwu za "odwagę wyboru" jak to się często w sąsiednich wątkach powtarza. To, że oceny tutaj różnią się w szczegółach, a nawet czasem w dużym stopniu i tak jest dla mnie krzepiące, bo nawet odrobina obiektywizmu pozwala na bardziej "życiową" interpretację zdarzeń.
Szczególnie dziękuję "Charytie" za dojrzałą, odważną, kuluralną i osobistą wypowiedź w tak młodym wieku:).
Powtórzę, co już napisałem wcześniej w odpowiedzi dla "sikkens" : Przedstawiłem tu własne zdanie, potrafię je poprzeć solidnymi argumentami. Mam do tego prawo i z niego skorzystałem. Co w żadnym wypadku nie oznacza, że będę teraz walczyć o wiecej zwolenników mojego zdania i starać się przekonać kogokolwiek do zmiany opinii odmiennej niż moja.
W tym miejscu pragnę w jednym poście odpowiedzieć lub wyjaśnić parę kwestii dotyczących istotnych szczegółów, z których pewne można by odebrać jako zarzuty w stosunku do głównej treści mojego wątku.
A mianowicie:

Do " filthy_pig " - mój tekst nie jest recenzją filmu (tę zawarłem w 3 i 4 linijce od góry), ani nie jest "recenzją życia"
McCandlessa. Wydawało mi się, że jest to w tekście dostatecznie wyraźne, ale mogę jeszcze raz: napisałem WŁASNĄ ocenę POSTĘPOWANIA człowieka, który (pośmiertnie) stał się bohaterem medialnym. Konkretnie wypowiedziałem się na temat jego postepowania w dniach 28.04.1992 - 18.08.1992 (data śmierci przybliżona). To znaczy 3,5 miesiąca z życia z niewielkim nawiązaniem do poprzednich 2 lat . Nie czuję potrzeby oceniania jego całego wcześniejszego życia. Dyskusja (w sensie przerzucania się argumentami) w tym miejscu nie była ani nie jest moim celem.

Do "EvilS " - Dziękuję:). Na Beara Gryllsa było jeszcze za wcześnie (1992), ale gdyby tak poczytał artykuły lub książki napisane przez ludzi, którzy współcześnie mu wybrali zbliżony sposób na życie (a wielu ich było i jest - żyją i cieszą się z dokonanego kiedyś wyboru), w National Geographic w latach 70 - 80 - 90 (aż do dzisiaj) pełno było artykułów o Alasce i żyjących tam ludziach, Wild America, czy inne przyrodnicze, czy myśliwskie miesięczniki a przede wszystkim poradniki, których w Stanach wychodzi regularnie multum. W roku 90tym wystartował w Stanach serial "Przystanek Alaska" który spowodował na kilka lat zupełne szaleństwo w filmach, mediach, modzie - na Alaskę. Pewnie nie oglądał, bo już był w trasie - szkoda, może by coś skorzystał? Dzięki za wspomnienie staruszka Rona - mało kto zwraca większą uwagę na tę postać:).

Do "Charytie " - dzięki, szczególnie za wyrażenie współczucia dla rodziny :).
1. Pisałem o "buncie" jako o wyraźnie u Chrisa mocno spóźnionym bodźcu emocjonalnym (zupełnie normalnym na etapie gimnazjalno - licealnym), który równie często jak uzależnieniem od rówieśników - manifestuje się alienacją i chęcią ucieczki. W normalnym rozwoju emocjonalnym to typowy etap przejściowy. U szczęśliwie docenionego absolwenta wyższej uczelni taki "bunt" i wyraźny problem z relacją z rodziną i otoczeniem wydaje się bardziej skomplikowany. Może być problemem psychologicznym, albo skutkiem konsekwentnie zaplanowanego, świadomego wyboru. Przy ocenie warto najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie "co to jest ŚWIADOMY wybór?".
2. O wykształceniu - to u mnie nie jest ARGUMENT. To był argument Chrisa: "Bez obawy - jestem dorosły i wykształcony..." - powiedział Chris Ronowi. W sensie: "nie mów mi co mam robić, a czego nie - jestem dorosłym człowiekiem i wiem dokładnie co zrobię i jak to osiągnę", oraz: "właśnie skończyłem studia - wiem o wszystkim, co może mi sie na mojej drodze przydać". Tylko niestety wkrótce okazało się, że mylił się w całej rozciągłości co do swojej własnej oceny:(. Osobiście wyraźnie rozgraniczam dyplomy/wykształcenie a mądrość. W tym jest taka życiowa rozwaga, zaradność i odpowiedzialność. Żeby być mądrym nie trzeba osiągnąć dyplomów, ani wieku emerytalnego. Można być mądrym nastolatkiem, studentem, młodym człowiekiem. Trzeba tylko umieć korzystać z wiedzy i doświadczenia: własnego i innych. Pamiętać o błędach i uczyć się na nich. Myśleć - pytać - myśleć - i dopiero działać. Impulsywnie można działać w sytuacjach zagrożenia, ale przy wyborze drogi życiowej lepiej się kilka razy zastanowić, spróbować i przygotować.
3. Napisałem nawet że "idiota" - ale nie w postaci pogardliwego epitetu, raczej w przejawie bezradnej rozpaczy. Głupota niekoniecznie oznacza ograniczenie umysłowe - w tym wypadku mam na myśli przerażającą niefrasobliwą bezmyślność. Nie znam jej powodu u Chrisa, pewnie nikt nie zna, może siostra. Trudno go tłumaczyć tylko młodym wiekiem - przecież 24 lata to już nie dzieciaczek.
4. "...po prostu nie zrozumiał, że człowiek nie należy już tak po prostu do natury ...". Cały problem w tym, że to nie jest prawda. Są ludzie, którym cywilizacja weszła na głowę i tworzy już integralne klapki na oczach. Ale to naprawdę dotyczy tylko pewnego ułamka ludzkości. Człowiek odszedł daleko od natury, ale przy pewnej dozie silnej woli i konsekwentnego uporu - może wrócić i w tej naturze żyć, jak tylko zechce. Szczególnie w krajach, gdzie przepisy na to pozwalają. W USA, Kanadzie, Australii, Nowej Zelandii - nie ma z tym problemu. Celowo wymieniam kraje "wysoko cywilizowane" w których standardowo bezpiecznych granicach dzikie, niezamieszkane tereny zajmują ogromne powierzchnie, wiele z nich nie ma statusu terenów chronionych i osiedlić się w takiej "dziczy" można legalnie, świadomie, szczęśliwie i na długie lata. Cywilizacji nie oglądać do końca życia tylko sporadycznie niewielkie osady, zapadłe dziury w których jednak można się zaopatrzyć w to, co niezbędne, spotkać życzliwych ludzi, którzy pomogą w nagłej potrzebie (jeżeli tylko się tego chce). Dlatego na końcu tekstu podałem przykład:
"Tym, którzy z przypadku Chrisa McCandless'a wysnuli kuriozalny wniosek, iż życie z dala od cywilizacji, w zgodzie z naturą, własnymi wartościami i własnym rytmem JEST NIEMOŻLIWE - polecam film "Ostatni traper" Nicolasa Vaniera z 2004."
5. "Najważniejsze chyba że ktoś czegoś chce naprawdę... " - oczywiście, masz rację. Pod warunkiem, że ten ktoś bardzo i szczerze chcąc - sprawdzi "jak może to osiągnąć". Żeby mieć z tego radość i satysfakcję - nie na pokaz, ale dla samego siebie. Bo zrealizowanie marzeń powinno nas uszcześliwić, a nie zabić, tak mi się przynajmniej wydaje :).

Do " barbara_pawluczuk " -
1. "Pięknie jest marzyć,jeszcze piękniej gdy marzenia się spełniają. Naszego bohatera się spełniły." - Jest Pani pewna, że się spełniły? - Przez trzy i pół miesiąca przymierał głodem, z niczym sobie nie radził, marzł na kość każdej nocy (to na Alasce lato, ale w nocy temperatura spada poniżej zera). Bał się przez cały czas - lato to czas intensywnych, często po kilka osobników wędrówek niedźwiedzi w poszukiwaniu jedzenia. Czy naprawdę było to spełnieniem marzen? 3 lipca, po dwóch miesiącach miał już dosyć i wybrał się w drogę powrotną. Powrót też mu nie wyszedł. Następne 1,5 miesiąca to powolne umieranie. Proszę mi powiedzieć, kto wymyślił i wmówił milionom widzów i internautów na całym świecie, że tak wygląda szczęśliwe zrealizowanie marzeń i szczęśliwa śmierć?
2. "Chyba nie znajdzie się na świecie człowiek,który choć raz w życiu nie wykazał braku rozsądku". - To piękne, pełne wyrozumiałości i dobroci słowa. Tylko... czy tyle samo wyrozumiałości mamy dla osoby, która wykaże się ŚMIERTELNYM W SKUTKACH BRAKIEM ROZSĄDKU? Teraz proszę uruchomić wyobraźnię: W co się zmienią podziw i wyrozumiałość, kiedy takim śmiertelnym brakiem rozsądku wykaże się Pani własne, dorosłe, wychowane, wychuchane, wykształcone dziecko?
3. "Nie mogę tego "rozgryźć".Czy nie wkradł się tu jakiś błąd?"
Już spieszę z wyjaśnieniem.
Każdy żywy gatunek na Żiemi jako priorytet traktuje kwestię przetrwania. W tym celu do rozmnażania się dobierają się w miarę możliwości osobniki o najlepszych genach. Dzięki temu kiedyś jeden z gatunków zszedł z drzewa, stanął na dwóch nogach, zasiedlił cały globus. Z powodu nadmiaru późniejszych sukcesów człowiek już dawno wyłamał się z priorytetowej zasady i w przeważającej większości dobiera się w pary a następnie rozmnaża z innych powodów niż doskonałe geny. Skutkiem tego nasza pula genowa coraz bardziej podupada. Nie ma sensu tutaj roztrząsać, co to oznacza dla przyszłych pokoleń i kwestii przetrwania gatunku.
I tak dla uhonorowania szczególnie zasłużonych dla poprawy kondycji gatunku powstała:
(Teraz będzie cytat ze źródła wiedzy wszelakiej - wikipedii):
Nagrody Darwina (Darwin Awards) to corocznie przyznawane w wyniku głosowania w internecie "nagrody". Mają one wyłącznie charakter symboliczny i nasycone są czarnym humorem, a nazwane są nazwiskiem twórcy teorii ewolucji - Charlesa Darwina, by upamiętnić osoby, które przyczyniły się do przetrwania naszego gatunku w długiej skali czasowej, eliminując swoje geny z puli genów ludzkości w nadzwyczaj idiotyczny sposób.
Innymi słowy, warunkiem nominacji do "nagrody" jest śmierć kandydata w wyniku jego własnej głupoty lub okaleczenie się pozbawiające możliwości reprodukcji.

Do "KochamMadziuchePyzucha" - tak, tak, niby wszystko się zgadza, ale nie do końca.
"Chris nie umarł przez swoją głupotę,tylko w wyniku, najprawdopodobniej zatrucia, którego trudno byłoby mu uniknąć nawet gdyby dokładnie znał florę Alaski." Proponuję zastosować inwersję i sprawdzić, jak karkołmne i nielogiczne jest powyższe zdanie. Ale to drobiazg :).
Zatrucie było "najprawdopodobniej" jak sam przyznajesz.
Po pierwsze (na marginesie): Jeżeli już należysz do osób, które wierzą i powielają wersję o zatruciu: jak nazwiesz zżeranie rosnących pod nogami roślin, których się nie zna i nigdy wcześniej nie jadło? - zapewne jest to wg Ciebie ewidentny dowód inteligencji i wyjątkowej rozwagi. No ale nie głupoty....
Po drugie (na marginesie): "Tanaina Plantlore", autor Priscilla Russell Kari. Jest to przewodnik etnobotaniczny, traktujący o trujących roślinach wykorzystywanych przez indian Athabasca. Tą książką posługiwał się McCandless próbująć rozpoznawać alaskańskie rośliny. Książka, która pomaga odróżnić jedną TRUJĄCĄ roślinę od drugiej TRUJĄCEJ rośliny. Widać ją również w filmie. Chris nie był pewny czy rozpoznaje właściwą roślinę - na obrazkach były dla niego nie do odróżnienia. A jednak je jadł, chociaż wszystkie były miniej lub bardziej trujące. To oczywiście nie jest głupota...
Po trzecie (już nie na marginesie): Jon Krakauer (książka w 1996) i Sean Penn (film w 2007) roku podają ZATRUCIE jako PRAWDOPODOBNĄ przyczynę śmierci McCandlessa. To rozpowszechniło - już chyba można tak powiedzieć - MIT o przypadkowej śmierci "biednego wędrowca". W internecie w postępie geometrycznym rośnie wieść, że biedak się otruł...niechcący. Ale przecież ani w książce ani w filmie nie jest powiedziane, że McCandless zjadł jakąkolwiek ŚMIERTELNIE trującą roślinę i to w SKUTECZNEJ ilości.
Wg Jona Krakauera: "Chris jedząc korzenie nietoksycznego dzikiego ziemniaka ( Hedysarum alpinum) mógł pomylić je z inną -€“ podobną, jednak toksyczną, rośliną -€“ dzikim groszkiem pachnącym (Hedysarum mackenzii). Innym potencjalnym powodem jest to, iż McCandless pod koniec lata, gdy korzenie dzikiego groszku stają się zbyt twarde, zaczął jeść również ich nasiona, w których mogą znajdować się alkaloidy, mające silny wpływ farmakologiczny na ludzi i zwierzęta (obecne np. w morfinie). Jednak badania toksykologiczne wykonane przy sekcji zwłok wykazały, że w organiźmie McCandlessa nie było alkaloidów, więc najprawdopodobniejszym powodem śmierci jest zagłodzenie".
No i w orzeczeniu koronera jako przyczynę zgonu wpisano "Przyczyna śmierci: zagłodzenie".
Po czwarte: "Chris był już gotowy na powrót do cywilizacji. Jednak jak widać, skończyło się inaczej niż przypuszczał". To prawda. Był gotowy. 3 lipca spakowany ruszył w drogę powrotną i :
1. Tak niewiele wiedział (w swojej mądrości) o miejscu do którego zmierzał i w którym się wreszcie znajdował, że doznał szoku na widok rzeki odmienionej przez letnie roztopy lodowców. Smutne - prawie wszystkie rzeki Alaski mają źródła w rejonie lodowców i zachowują się tak samo: robi się ciepło - przybierają, zimno - opadają/zamarzają.
2. Przez poprzednie 2 miesiące nie rozejrzał się wokół miejsca, gdzie zamieszkał (bus). Tak naprawdę w ogóle nie wiedział gdzie się znajduje i chyba go to nie obchodziło.
3. W swojej mądrości nie zaopatrzył się w porządną mapę okolicy w której miał zamiar.... no właśnie, co on zamierzał dalej robić? Zimować? (9 miesięcy zimy w tundrze, temp. do - 60 i zimniej, tygodniami wiatr 100km/h).
4. W związku z powyższym nie wiedział, że 800m w dół rzeki może bezpiecznie przeprawić się na drugi brzeg przy pomocy sprzętu zainstalowanego przez Amerykańskie Towarzystwo Geologiczne przy stacji pomiarowej,
5. Czy "być gotowym do powrotu" to to samo co "chcieć wrócić"? Bo jeśli TAK, to przecież większość średnio inteligentnych ludzi wie, że idąc z biegiem dowolnej rzeki prędzej czy później trafi się na cywilizację. Tymczasem przerażony Chris wrócił do busa i przez dalsze 1,5 miesiąca dogorywał z głodu, zimna i wycieńczenia.
REASUMUJĄC: Chris McCandless nie zatruł się, a gdyby nawet jadł te trujące/toksyczne nasiona - nie były one śmiertelnie groźne. Normalny, zdrowy młody mężczyzna najwyżej by się kiepsko poczuł, na parę godzin "odleciał", a na drugi dzień miał narkotycznego kaca. Ale niestety nie mówimy o normalnym, zdrowym młodym mężczyźnie, tylko o dosłownym living zombi - Chris ważył 30 kilogramów. Słownie: TRZYDZIEŚCI.
Dziękuję i pozdrawiam :)

lilo61

Hej lilo61. Przeczytałam właśnie ten wątek, bo wątków ci tu dostatek. Zgadzam się z Tobą w 100%. Wczoraj w nocy słuchałam tego filmu sprzątając, czasem zerkając w ekran. Na koniec znowu coś dłubałam i widziałam ok. 30 minut filmu siedząc przed tv. Długi film, reżysera cenię, romantyzm mi gdzieś wywiało, ale na koniec filmu łza zakręciła mi się w oku. Dzisiaj o 20-tej znowu jest, za chwilę. O tej porze w spokoju nie obejrzę, ale po tak dobitnym odsłonięciu głupoty głównego bohatera, jakiego dokonałeś, raczej łzy nie zakręcą mi się już w oku ;)
Najbardziej zapamiętałam Twoje niezwykle trafne spostrzeżenie, że tak naprawdę to on nie wracał do natury. W obecnych czasach w krajach cywilizowanych tak naprawdę nikt nie żyje z naturą i z natury (nie znam tego filmu czy książki z 2004 roku - poszukam, bo to ciekawie zabrzmiało) On nie wracał do natury, tylko chciał tak żyć, choć nie miał o tym bladego pojęcia i przygotowania.

Po seansie dla mnie najważniejsza, najbardziej rzucająca się w oczy była jego skrzywiona psychika. Miał problemy z własnym życiem, rodziną, był dla niej bezwględny, i jak czuję, bardzo skrzywdzony. Film to dość dobitnie ukazał. Ja na to właśnie najbardziej zwróciłam uwagę, a Twoje wszystkie spostrzeżenia dowodzą niezwykłej głupoty tego młodego głupka z nagrodą Darwina.

elushka

Spóźnione ale szczere podziękowanie. To budujące dowiedzieć się, że nie jest się całkiem osamotnionym w interpretacji czy ocenie. Pozdrawiam:)

ocenił(a) film na 9
lilo61

Tekstu tutaj dużo, jest co poczytać. Jeśli chodzi o komentowanie cudzych postów zawsze wychodziłem z założenia, że "szkoda życia", ale ze względu na wysoki poziom wypowiedzi (jak na filmweb) tym razem skomentuje, może da Ci to coś do myślenia.
Nie przeczytałem wszystkiego, nie mam na to czasu, ale to co mi wpadło w oko:

1. Napisałeś: "Jest Pani pewna, że się spełniły? - Przez trzy i pół miesiąca przymierał głodem, z niczym sobie nie radził, marzł na kość każdej nocy (...) Czy naprawdę było to spełnieniem marzeń? (..) że tak wygląda szczęśliwe zrealizowanie marzeń i szczęśliwa śmierć?"

Tak! Dokładnie tak! Było to spełnienie marzeń! Weź pod uwagę, że on i Ty myślicie zupełnie innymi kategoriami. Jego celem nie było dostanie się na Alaskę, tym bardziej szybkie bo przecież po drodze skoczył sobie do Meksyku. Jego celem było życie tam. Obwiniał całe społeczeństwo, cywilizację i oczywiście rodziców za całe zło jakie spotkało jego i jego siostrę. Wierzył, że ucieczka od cywilzacji w szczególności od ludzi sprawi, iż będzie SZCZĘŚLIWY. Jego celem było podejmowanie maksymalnie własnych decyzji, uniezależnienia się od wszystkiego.

"-Co będziesz robił, jak już tam będziesz?
-Po prostu żyjesz człowieku.
-Po prostu tam jesteś, w tym momencie, w tym szczególnym miejscu i czasie"

"Całkowicie sam. Wiesz, bez pieprzonego zegarka, bez mapy, bez siekiery, bez czegokolwiek."

"Chce się zatracić w tej dziczy"

"Chodź raz się sprawdzić(...) Stanąć przed najtrudniejszą sytuacją nie mając przy tym nic prócz rąk i głowy"

2. Napisałeś: "3 lipca, po dwóch miesiącach miał już dosyć i wybrał się w drogę powrotną(...)"
On nie miał dość :) On zrozumiał, że NIE MOŻE BYĆ W PEŁNI SZCZĘŚLIWY SAM, i O TYM JEST TEN FILM. Piszecie całe eseje co on to nie mógł zrobić, co jeść- czego nie, jak przeżyć, jak polować itd, ale to nie o to chodzi.

Reżyser jednym zdaniem przedstawia morał tej historii:
"SZCZĘŚCIE JEST TYLKO WTEDY PRAWDZIWE, KIEDY SIĘ NIM DZIELIMY" (z bliskimi)

Pokazywał to cały czas, gdy ludzie spotykający Alexa patrzyli na niego jak na własnego syna a i czasem chcieli go nawet adoptować :)

W końcu to zrozumiał, dokonując własnych wyborów :
"Miałem szczęśliwe życie i dziękuję Panu. Żegnajcie i niech Bóg was wszystkich błogosławi!"

O to chodzi w tym filmie. Pozdrawiam i bądźcie szczęśliwi! :)

lilo61

Bunt młodzieńczy nie istnieje. To tylko atawizm indywidualności, która zostaje ci odebrana na rzecz indywidualności, która ma certyfikat roju.
To nominalizm wymyślony przez psychologię normalizującą mur.
Nastolatki po prostu na poziomie podświadiomym wyczuwają, że coś śmierdzi. Ale później ich z tego leczą wmawiając, że to nei smród tylko aromat dzikich traw.
Dusza człowieka wie lepiej.

Właśnie tak sobie myślę, że przyczyną całego zła jest większa zdolność człowieka do samolubnej oceny czyichś poczynań - przez co tak naprawdę oceniają siebie. Bo są bezmyślnymi egoistami, z czego egoizm to miłość tylko do własnego ego. Niestety.
Człowiek naprawdę mądry rozumie człowieka jako indywidualną istotę, która funkcjonuje według indywidualnych i niepowtarzalnych cech duszy, a ta nie porzrebuje oceny tylko zrozumienia.I tym bardziej nie potzrebuje aprobaty czyjegoś ego, które jest tylko niezbyt lotną karłowatą naroślą na duszy.

kejtnova

wspaniale! jedyny piękny, trafny i zwięzły komentarz w tym temacie! dziękuję!

kejtnova

wartościowy komentarz, odzwierciedla moje uczucia, ale nie potrafiłabym tego sformułować

mikoszr

Dzięki.

lilo61

"Myśleć - pytać - myśleć - i dopiero działać. Impulsywnie można działać w sytuacjach zagrożenia, ale przy wyborze drogi życiowej lepiej się kilka razy zastanowić, spróbować i przygotować."


Tym jednym cytatem pokazales, ze kompletnie tego filmu oraz wyboru Chrisa nie zrozumiales.
3 godziny ogladania a Ty nic nie zalapales- i Ty chcesz kogos uczyc bystrosci czy pragmatyzmu ?
Wlasnie chodzilo o to aby NIE PLANOWAC, NIE PRZYGOTOWYWAC SIE. Bo chodzilo o cos dokladnie odwrotnego; o CARPE DIEM. Ty proponujesz tutaj aby Chris chwytał dzień po uprzednim przygotowaniu po zęby. No i wlasnie NIE O TO CHODZILO, jedno z drugim jest sprzeczne. Jak sie mocno przygotujesz, to nie chwytasz dnia. Chris nie planowal tej Alaski jako zycia tam. On chcial tam pobyc kilka tygodni, miesiecy.
Pytanie, czy mial brać dokladna mape topograficzna, mial dokladnie wertowac ksiazke z roslinami aby nie pomylic jej z tymi trujacymi? Czy wtedy faktycznie chwytałby dzień i realizował to o co mu chodziło? Jak myslisz geniuszu?

ocenił(a) film na 6
psyychopata

Wątek(i) tak nabrzmiały(e), że już się nie chce nic dodawać... ;-)

OK, coś tam (do)powiem:
Wbrew zamierzeniom (i temu jakoby to była jego filozofia życia) Chris właśnie miał swój plan i konsekwentnie go realizował. Tyle, że to był plan skrajnie nierealny, z czego najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy. Postępował wbrew swojej naturze, wbrew naturze-przyrodzie, wbrew różnym ludzkim determinacjom. Nawiasem mówiąc, to jest szalenie podstępne i zgubne pojęcie wolności - chyba właśnie ta "rozwinięta" część ludzkości doszła z nim do ściany...
Człowiek żyjący mądrze bez planów, przyjmuje to, co mu niesie każdy dzień, każda sytuacja, każdy napotkany człowiek. Przyjmuje tzn. rozważa, co w tej sytuacji zrobić i albo idzie za tym co mu los przyniósł, albo odrzuca i idzie dalej. Ale jasnym jest, że robi to różnie, w zależności od tego, co mu w duszy zagra - raz pogada z człowiekiem 15 minut, raz (gdy widzi sposobność, zaproszenie) np. zamieszka u niego parę tygodni miło spedzając czas i wzajemnie się ubogacając, innym razem omijając kogoś z daleka - to wszystko w kontekście przygody bohatera.
Niestety, Chris był jak koń dorożkarski z klapkami na oczach... Coś sobie wymyślił i konsekwentnie to realizował, nie poddając tego głębszej refleksji, za to mając poczucie wyższości i codziennego swojego zwycięstwa.

Nie chcę, naprawdę nie chcę przyczepiać określeń Chrisowi, choć się same narzucają.
Najzwyczajnie mi go żal, żal jego zagubienia, jego postępowania, jego końca...

Być może dlatego ta historia wzbudza tyle emocji, że Chris McCandless był swego rodzaju zwiastunem dzisiejszej epoki...

GdzieToKino

Nie rozumiem o czym Ty spamujesz. Jedyne co konkretnie napisales/as to, że Chris mial swoj plan -bez zadnego argumentu czemu tak uwazasz, zadnego przykladu, przytoczenia czegokolwiek. Ot tak jest bo ja tak mowie. Panie, to do przedszkola z taka retoryką a nie na forum

ocenił(a) film na 6
psyychopata

Chris w swojej podróży do momentu Alaski próbował doświadczać różnych sytuacji, ale wszystkie te doświadczenia odrzucał. Miał swoją wizję i jej się trzymał - czyli realizował swój plan. "Naginał" świat do siebie, nie uczył się od świata.
Alaska jest owocem realizacji tego planu, bardzo bardzo cierpkim owocem.
Nic się z niczego nie bierze, skoro tak skończył, to widocznie ku temu zmierzał (raczej nieświadomie) - bo nie nagły wypadek spowodował jego śmierć.

Tak w ogóle jeśli ta historia przebiegała tak jak film pokazuje, to jest dziwnie nieprawdopodobna.

GdzieToKino

Chris o ile mi wiadomo (a czytalem tez biografie) nie mial zadnego konkretnego planu co do Alaski; nie przygotowywal się do niej szczegolnie - nie bardziej niz w stopniu absolutnie podstawowym kompletujac tak oczywiste rzeczy jak broń, książka o roślinach itd. Alaska miala byc tylko pewnym 'finalowym' przystankiem, McCandless juz wczesniej popracował trochę w McDonaldzie i myslal powoli o tym aby osiąść na jednym miejscu. Piszesz strasznie ogolnikowo i ciezko w koncu domyslic się co stwierdzasz, a czego nie, jesli jednak stwierdzasz, ze Chris mial konkrenty plan działania, przygotowania, itd., co do Alaski, to mysle ze nie masz racji

ocenił(a) film na 6
psyychopata

Piszę ogólnikowo, bo nie chcę tego mówić głośno...
Czytałeś biografię... którą ustalono na podstawie czego?
Skąd wniosek, że Chris pisał prawdę w dzienniku podróży? Wiesz po co się pisze pamiętniki? Szczególnie jeśli się w nich ujmuje swoje wrażenia.

Uświadom sobie, że brak planu to także plan.
Mi bardziej chodzi o to, o co Chrisowi chodziło - o plan "duchowy". Taki miał. Ale plan "duchowy" nie jest oderwany od planu "materialnego".
"Teraz, po dwóch latach wędrówki, nadchodzi najważniejsza i największa przygoda. Ostateczny bój, aby zabić fałszywe istnienie wewnętrzne i zwycięsko zakończyć rewolucję duchową."
Czego niby miałoby to stwierdzenie dotyczyć?

Weź i pomyśl... Człowiek przez 4 miesiące schudł do 30 kg - niewiele jadł, ale również niewiele się poruszał. Wychodzi na to, że słabo odczuwał głód. Dlaczego mógł słabo odczuwać głód?

Wydał się na pastę "demonów"...

GdzieToKino

Chris nie miał konkretnego planu co do Alaski, tzn. nie planował co konkretnie będzie tam robił ani ile konkretnie tam będzie. Mial jakies podstawowe zalozenia, ale zadnego konkretnego dopiętego planu.
*
*
"brak planu to także plan"

Brak konkretnego planu co i ile bedzie robil na Alasce nie jest planem co i ile bedzie robil na Alasce czyli nie jest planem takim o jakim rozmawiamy, wiec bezsensowny ten zacytowany tekst
*
*
"Weź i pomyśl... Człowiek przez 4 miesiące schudł do 30 kg - niewiele jadł, ale również niewiele się poruszał. Wychodzi na to, że słabo odczuwał głód"

Błąd. Chris poruszal sie calkiem duzo ale mial problem z upolowaniem zwierza na kazdy dzien na tyle, zeby wypelnic swoje zapotrzebowanie kaloryczne. Na pewno czytales te ksiażkę?

ocenił(a) film na 6
psyychopata

Całkiem dużo i nie zauważył liny kilkaset metrów niżej w rzece?? Może poruszał się "po ciemku i omacku"...
Książki nie czytałem, a co to ma zmieniać?
W zachowaniu Chrisa jest MNÓSTWO niedorzeczności.

GdzieToKino

Tak, nie zauwazyl. Doczytaj zamiast glupio dyskutowac. To sie łatwo mowi jak o tym wiesz, a jak masz przed sobą totalnie dziki niezmieniający się krajobraz, to ciężko uwierzyc, ze gdzies tam jest jakas lina pozwalająca na przejście nad dziką rzeką

ocenił(a) film na 6
psyychopata

W takim razie nie wiem, po co on na tę Alaskę pojechał...
Zamiast ubóstwiać postać Chrisa, zanalizuj to na chłodno.

psyychopata

A chodziło mu też o zagłodzenie się na śmierć? Czy to był błąd którego nie wziął pod uwagę?

lilo61

Chciał zwiać, ok niech zwiewa.
Początek filmu mi umknął. On był studentem?! Serio?! Myślałam że to jakiś licealista bo miał tak nasrane w głowie że szkoda gadać.
I szczerze mówiąc po słuchaniu soundtracku (swoją drogą zajebistego Veddera), przeczytaniu kilku wywiadów z Seanem Pennem spodziewałam się jakiegoś objawienia na ekranie, a tylko się wkurzyłam głupotą dzieciaka.
Jakby nie patrzeć kiedy umierał, był w moim wieku i aż wierzyć mi się nie chce że zwiał z tak dennych powodów.
Bo rodzice mieli kłopoty... ojejku. A kto ich nie ma?

Moja interpretacja jest taka że dzieciak miał jakiś spóźniony bunt, albo nie wiedział co ze sobą zrobić po studiach, nie chciał dorastać itp. I tak oto wieczny Piotruś Pan poszedł sobie na wycieczkę i nie dał rady wrócić. "Zgubił się w lesie" i koniec pieśni.

Podsumowując: film ciekawy, ale mocno przereklamowany.

ocenił(a) film na 10
lilo61

Polecam siedzieć nadal w domu.

ocenił(a) film na 6
Ogre2000

Rozumiem, że ruszasz w trasę :)

ocenił(a) film na 8
lilo61

Nie uważam, że był osobą bezmyślną. Nie wszystko co robi człowiek musi być racjonalne. Gość podjął decyzję, żył jak chciał i jak sobie wymarzył - mało jest takich ludzi.
Każdy ma prawo(bądź powinien mieć) zdecydować o swoim życiu. Narzucane reguły przez wczesną socjalizację wykluczają takie ?fanaberie? jak ucieczka od cywilizacji i uważana jest za bezmyślny wyskok zagubionego gówniarza. On zdecydował o swoim losie sam i nie uległ życiowemu schematowi. Jego sprawa, nam nic do tego.
Gwiazdy z siebie nie robił, a że zrobił to holiłód (przez jakie u/ó?) to już nie powinieneś mieć pretensji do chłopaka.

To że umarł w idiotyczny sposób nie znaczy, że był idiotą. Setki ludzi ginie np na drogach w o wiele w głupszych okolicznościach

ocenił(a) film na 8
chudyWKS

Film obejrzałam wczoraj. Wywołał we mnie mieszane uczucia. Zgadzam się w wielu aspektach z lilo61. Starałam się zrozumieć głównego bohatera, to jego wielkie marzenie - Alaskę, oderwanie się od pieniędzy, pogoni za władzą. Nie wiem, czy do końca mi się to udało.

Czy do takiej przygody faktycznie nie było lepiej się przygotować? Mowa była o zupełnie skrajnych zakątkach USA, gdzie warunki pogodowe są różne - od suszy po mróz i śnieg. Przede wszystkim 2 razy miał szczęście. Po pierwsze dlatego, że trafiał na samych dobrych, życzliwych ludzi. Tak, to był fart. Ron, tamten facet - farmer, hipisi. Nawet pani w okienku w noclegowni dla bezdomnych (?) była niesamowicie uprzejma. Do Burger Kinga też go jakoś zatrudnili mimo, że nie miał żadnego doświadczenia, dokumentów, grosza przy duszy. Co by było, gdyby nie ci wszyscy, uprzejmi ludzie, Ron, który stał się przecież dla niego przyszywanym dziadkiem i nawet chciał go adoptować?

Drugi fart - ja nie wiem jaki cudem Supertrampowi udało się przepłynąć tę rzekę. Bez doświadczenia, bez jakiegokolwiek pojęcia. Prąd był bardzo silny, brzegi skaliste. Cud, że nie zginął w tamtym miejscu. W tym momencie właśnie, przestałam żywić sympatię do Christophera. Zachciało mu się przepłynąć rzekę kajakiem, zachciało się i już. Nie pomyślał, zrobił. Jakoś przebrnął.

Żal było patrzeć jak ten młody człowiek umiera w opuszczonym "magicznym busie". Wychudzony do kości. Tak to się skończyła jego wielka przygoda. Znaleziono go 2 tygodnie później. Najbardziej przeraża fakt, że to stało się naprawdę.

Film oceniłam na 8. Ogólnie za muzykę Eddie'ego Veddera, zdjęcia, montaż, grę Emile Hirsch'a. Film choć długi jednak trzyma w napięciu. Chociaż już na początku widzimy szlochających rodziców i wiemy, że historia nie będzie miała szczęśliwego końca.

Z ostatnią wypowiedzią po części się zgadzam. Ale czy porównanie do ludzi ginących na drogach w głupich okolicznościach jest tutaj na miejscu? Ludzie na drogach giną często. Jest to moment, krótka chwila. Tutaj Christopher umierał w męczarniach przez pewien okres, z głodu. Po części był idiotą. Miał wiele okazji by zawrócić, zanim doprowadził do swojej śmierci. Miał czas by jakoś tę wielką eskapadę przygotować, dowiedzieć się nieco choćby o sposobie zdobywania pożywienia. Jak napisał, łoś stał się jego największą życiową tragedią.

oczyzielone

"Czy do takiej przygody faktycznie nie było lepiej się przygotować"


Przygotować się do przygody :D
Czy już rozumiesz jak to brzmi?

ocenił(a) film na 8
psyychopata

Z całej wypowiedzi wyciągasz jedno niefortunne zdanie. O, 3 lata temu to pisałam. Niżej użyte jest sformułowanie "eskapada". Tak chodziło mi o przygotowanie się do eskapady. Do tego mógł się jakoś przygotować. Po zacytowanym przez Ciebie zdaniu wyjaśniam o co mi chodziło":D"

oczyzielone

Eskapada, przygoda, jak zwal tak zwal, wypowiadasz się przeciez o tym, co chcial przezyc Chris a nie Ty, czyz nie? A on chcial przezyc przygode, oczyszczenie, cos w rodzaju Carpe Diem. Ty za to proponujesz mu uzebiony w narzedzia dzip, paralotnie, helikopter, milion ksiazek o roslinach po to zeby... chwytal dzien i przygode.
Gratuluje inteligencji...lol...

ocenił(a) film na 8
psyychopata

To ciekawe, że oceniasz moją inteligencję na podstawie komentarza do filmu "lol". Słabo. Jest to forum, dyskusja i ludzie mogą mieć tu inne zdanie niż Ty. Bohater zginął poniekąd przez swoją głupotę. Nie tylko ja to proponuję, wielu odbiorców tego filmu ma podobne zdanie na temat marnego przygotowania się.

oczyzielone

Widze ze dalej nie zalapalas. Takie przygotowanie jakie proponujecie wyklucza 'carpe diem', chwytanie dnia oraz prawdziwe życie z dala od cywilizacji, czyli wyklucza wszystko to, czego chcial zaznac Chris. On nie chcial jechac na Alaske dżipem, wyposazony w mapy topograficzne, kompasy, sejsmografy, przenosne tv i holenderski przenośny domek

ocenił(a) film na 8
psyychopata

Ależ ja wiem o co Ci chodzi, nie da się tego nie zrozumieć. Po prostu inaczej odbieram ten film. I tyle.

psyychopata

tak, do przygody się przygotowujesz. autostopowałem po bałkanach, traktowałem to jako przygodę, ale przed wyruszeniem w podróż obmyślałem co zabrać, co się może przydać, poinformowałem rodziców co robię i gdzie będę, miałem pieniądze, powerbank do telefonu etc

michał pater, autostopowicz, który pojechał autostopem na koniec rosji. czy fakt, że jechał przygotowany, wiedząc jak obozować, znając klimat syberii itd. znając język oznacza, że nie przeżył przygody?

czy aleksander doba, który przepłynął atlantyk kajakiem, który zanim wypłynął w podróż swojego życia przygotowywał się do tego długie miesiące czy nawet lata? on nie przeżył przygody?


czy aby powiedzieć, że przeżyło się przygodę trzeba wszystko robić na gorąco bez przemyślenia jak chris?

el_Polaco

Nie do konca zrozumiales. Moj tekst w skrocie wyrazil, ze do przygody przygotowujesz sie tylko w niezbedniki, nie za duzo. Inaczej przeholujesz i nie bedzie to juz przygoda.

Chris nie robil wszystkiego na goraco, przygotowywal sie mniej weicej tak jak tu opisujesz, ale nie tak jak Wy mu tu zarzucanie ze powinien. Gdyby przygotowal sie jak mu proponujecie, czyli w mapy, sejsmograf, dżip, przenosny domek, przenosny telewizor, karabinki pneumatyczne, 20 kg ksiazek wprost z panstwowych ksiegozbiorow na temat roslin, itd, to przezylby taka przygode jaka przezywa kazdy z nas siedzac w domu na kanapie i ogladajac telewizje :)

psyychopata

różni ludzie, różne instytucje do wypraw i przeżywania przygód przygotowują się LATAMI... a tutaj smutny koleś poszedł sobie na spacerek... śmiech na sali...

psyychopata

NIKT w pełni świadomy i biorący chociaż elementarnie świat na poważnie nie robi tak jak on. NIKT.

psyychopata

przygoda śmiertelna w skutkach

ocenił(a) film na 6
oczyzielone

Rzucano mu dziesiątki razy Koło Ratunkowe. Wszystkie odrzucał....

ocenił(a) film na 6
oczyzielone

Polecam krótki esej:
http://nmge.gmu.edu/textandcommunity/2006/Peter_Christian_Response.pdf

Dla zachęty:
"Zarówno Chris McCandless, jak i ja, przybyliśmy na Alaskę w 1992. Obaj przyjechaliśmy z okolic Waszyngtonu. Obaj byliśmy mniej więcej w tym samym wieku i mieliśmy podobną ideę - żyć swobodnym życiem na dzikiej Alasce. 14 lat później [tj. w chwili pisania eseju] Chris McCandless nie żyje, a ja żyję tym co sobie wymarzyłem. Co spowodowało, że nasze losy się tak różnią? [...]
Jako leśniczy parku - najpierw Parku Narodowego Denali, położonego bardzo blisko miejsca gdzie McCandless zmarł, i teraz Parku Narodowego "Bramy Arktyki", położonego bardziej na północy i bardziej dzikiego niż Denali - ciągle się spotykam z, jak ja to nazywam, "fenomenem McCandless'a". Ludzie, prawie zawsze młodzi, przyjeżdżają na Alaskę, by stawić czoła bezlitosnej dzikiej przyrodzie, do której nie ma łatwego dostępu, a możliwości ratunku praktycznie nie istnieją. Znam ten typ osobowości, gdyż byłem jednym z tych młodych ludzi."

chudyWKS

miał marzenia i ok, nikt tego nie neguje. i owszem był bezmyślny, bo powinien się choćby w podstawowym stopniu przygotować do takiej podróży. Mam prawo decydować o swoim życiu, ale nikt ogarnięty nie zacznie się wspinać na Mount Everest bez żadnego przygotowania i w samych adidasach ;)

ocenił(a) film na 8
kostek_an

Abstrahując od filmu :-) Zdobywania Everestu bym tu nie przyrównywał. Chyba, że w dawniejszych czasach. Teraz zrobiła się z tego moda i monopol, a banda bogatych durniów wspina się tam wynajmując Szerpów, którzy praktycznie ich tam wnoszą.... Oczywiscoe własne cielska muszą tam wtoczyć, ale nie jest powiedziane, że pokonają chorobę wysokościową i waunki tam panujące.
Kukuczka w grobie się przewraca, a wielu wybitnych jak Pustelnik czy Wielicki pewnie spać nie może jak o takich "himalaistach" słyszy...

chudyWKS

A Kukuczka czy tamtych dwóch nie przygotowywali się do swojego przeżywania przygód? Nawet ci "taśmowi" himalaiści nie idą tam w trampkach. Wierz mi.

lilo61

Cudowna recenzja. Uzupełniłbym o drobne szczegóły techniczne, żeby ostatecznie rozwiać mit zatrucia, ale nawet bez tego jest wspaniała :D

tomakin

Spóźnione ale szczere podziękowanie. To budujące dowiedzieć się, że nie jest się całkiem osamotnionym w interpretacji czy ocenie. Pozdrawiam:)

użytkownik usunięty
lilo61

Świetna recenzja. Szkoda, że wszystkich filmów nie recenzujesz w ten sposób. Gdybym był bogaty, to zatrudniłbym Cię do robienia podobnych wątków na filmwebie. Mam w 100 % takie same odczucia po dzisiejszym seansie.

Spóźnione ale szczere podziękowanie. To budujące dowiedzieć się, że nie jest się całkiem osamotnionym w interpretacji czy ocenie. Pozdrawiam:)

lilo61

Brawa za powyższy tekst. Przeczytałem z uwagą i zaciekawieniem. "Ostatni traper" super film !!! Udało mi się nagrać z TV. Pozdrowionka :D

lilo61

silna argumentacja nawet sie z nia zgodze choc nie do konca, oczywiscie nie neguje Twojej opini bo nie kazdemu musi sie wszystko podobac autorzy filmu raczej nie milei na celu pokazc goscia, ktory sobie wyruszyl na alaske i umarl z glodu , przeslanie tego filmu jest zupelnie inne , masz to na uwadze?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones