PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=297829}

Wszystko za życie

Into the Wild
7,9 265 362
oceny
7,9 10 1 265362
7,2 30
ocen krytyków
Wszystko za życie
powrót do forum filmu Wszystko za życie

Specjalnie założyłam konto, żeby napisać swoją opinię. Zacznę od tego, że nikt mnie nie zmuszał do oglądania i byłam w pełni świadoma gatunku i treści filmu. Więcej - sama go wypożyczyłam i zaprosiłam rodzinę na wspólny seans. Dodam, że ja i siostra jesteśmy studentkami, tato inżynierem, a mama lekarzem, więc chyba nie należymy do "cepów pracujących w Tesco", jak ktoś tu zaszufladkował osoby krytykujące ten film. Co prawda nie rozumiem takiej dyskryminacji ludzi pracujących w supermarketach, ale najwidoczniej autor wypowiedzi uważa ich za gorszych i głupszych.

Wracając do seansu - tato wyszedł po niecałej godzinie oglądania, mama wytrzymała trochę dłużej. Z siostrą wytrwałam do samego końca. A było to nie lada wyzwanie, bo film na zmianę nas nudził i irytował. Mama pochwaliła zdjęcia, ale myślę, że to głównie zasługa uroku pokazywanych miejsc. Drażniły nas artystyczne zabiegi mające zaakcentować nastrój bohatera - zwłaszcza roztrzęsiona kamera i zastygający obraz podczas zetknięcia z "ohydną cywilizacją" w Los Angeles.

[Uwaga, SPOILERY!]

Natomiast fabuła zupełnie mnie nie przekonała. I nie mam na myśli głównej idei, która brzmi pięknie - wolność, piękno natury, porzucenie pogoni za dobrami materialnymi. Nie potrafię zrozumieć pobudek głównego bohatera. Do wielkiej ucieczki pchnęły go niezwykle "brutalne i przerażające" przeżycia - nieszczęśliwe dzieciństwo, kłótnie rodziców (czasem z rękoczynami), a wreszcie kłamstwa dotyczące strasznej prawdy o byciu nieślubnym dzieckiem. Faktycznie był wyjątkowy w swoim nieszczęściu i spotkało go całe zło tego świata!

Co w takim razie zrobił? Oczywiście najpierw ukończył college, bo najwyraźniej dyplom może się przydać w dzikiej głuszy (nawet w rozmowie z dziadkiem podkreślił, że ma wykształcenie). Następnie oddał prawie wszystkie pieniądze na cele charytatywne, co było niemal jedyną mądrą decyzją. Nie rozumiem, czemu swojego buntu nie mógł wyrazić właśnie poprzez pomoc innym ludziom, np. pracę wolontariusza... Pewnie to by było za trudne.

Następnie wyruszył, a raczej uciekł, nie zostawiając żadnego listu pożegnalnego wyjaśniającego swoją decyzję - przecież okrutni rodzice zasłużyli na taką karę. Niczym wytrawny przestępca albo agent służb specjalnych zatarł za sobą wszelkie ślady. Zwieńczeniem było spalenie kupki pieniędzy - miało być chyba symboliczne, ale potem przecież nieraz je zarabiał. Nad czym bardzo ubolewał, bo czyniły życie trudniejszym. Ale biedak musiał się przemóc.

Większość czasu spędzał sam i jak przystało na czołowego hipstera, kontemplował własne wnętrze oraz niedoceniane piękno przyrody, okraszając wszystko wzniosłymi cytatami. Po drodze czasem spotykał ciekawych ludzi, których zwykle próbował przekonać do swojego światopoglądu (pseudo-filozoficzny bełkot w knajpie to perełka!), po czym ich porzucał - najczęściej uciekając bez pożegnania. Najwyraźniej nikt na to nie zasłużył. Zwłaszcza dziadek Ron, którego w swojej nieskończonej empatii naraził na zawał serca lub połamanie nóg, zachęcając do wspinaczki. Nasz bohater był również tak wierny idei bezwzględnej szczerości, że na łapiącą za serce prośbę o adopcję nie mógł przecież odpowiedzieć "Zgadzam się, ale wrócę do ciebie po tej podróży.". Odrzucił też zaloty nastolatki, co natomiast mogę pochwalić (tym razem szczerze). Chociaż swoją drogą chyba mamy tu do czynienia z syndromem braku dziewczyny.

Rozbawiło mnie, jak kompletnie nie był przygotowany do tej całej przygody. Zero wiedzy czy odpowiedniego wyposażenia. Gdyby nie pomoc dziadka i doświadczonego myśliwego, chyba nie przeżyłby tygodnia na Alasce (na punkcie której miał jakąś fiksację). Dziwi mnie też, że w ciągu 2 lat nie był w stanie nauczyć się na pamięć podręcznika o roślinach. Niedoszły student Harvardu, a z kuciem słabiutko. Chociaż pewnie nie miał czasu na takie błahostki pośród tylu poważnych zajęć - dmuchania w wodę w beczce, biegania radośnie po łące, robienia zapisków na marginesach Poważnych Książek, wyżynania w drewnie cytatów itp. Jego śmierć wcale mnie nie zdziwiła (chociaż powód zażenował), bo cały czas z nią igrał. Chłopak miał więcej szczęścia niż rozumu. Zwłaszcza ze znalezieniem "magicznego busu", który przedłużył mu życie o parę miesięcy. Najbardziej żal mi rodziców. Gdyby nie został znaleziony, pewnie do końca życia zastanawialiby się, co się stało z ich synem.

Pod koniec filmu była przesłanka, że być może bohater zbłądził - przecież szczęściem trzeba się dzielić! Nie sądzę jednak, żeby to stanowiło negację jego dotychczasowych poczynań. Film za bardzo przypominał pean dla jego życiowych wyborów. W momencie pisania tej refleksji pewnie poczuł chęć posiadania towarzysza niedoli (bo zaistniałą sytuację trudno nazwać szczęściem).

Odbiór całości dodatkowo utrudniała monotonna narracja siostry - bezkrytycznej wobec oświeconego brata, egzaltowanej intelektualistki. Każde jej zdanie musiało być możliwie rozbudowane, pełne kwiecistych epitetów i wyolbrzymiające nawet trywialną treść.

Wiem, że film został oparty na faktach i pewnie niektórzy stwierdzą, że nie powinnam się czepiać tego, co zdarzyło się naprawdę. Ale powiedzmy sobie szczerze - nie wszystkie prawdziwe zdarzenia zasługują na ekranizację, a przynajmniej nie w takiej formie. Podsumowując - była to historia chłopaka z bogatego domu, który w akcie późnego, egoistycznego buntu młodzieńczego odrzucił codzienne życie i swoją rodzinę; uważając się za lepszego od innych i prawdziwie godnego piękna przyrody, ale kompletnie na nią nieprzygotowany, doprowadził do własnej zguby. Szczerze wątpię, żeby jego ostatnie myśli brzmiały tak, jak przedstawiono w filmie. Raczej stawiałabym na "O k...., ale byłem głupi!".

O gustach się nie dyskutuje i rozumiem, że niektórym ten film mógł się podobać. Ale proszę nie pisać, że go nie zrozumiałam. Patrząc na ton i treść niektórych wypowiedzi trudno mi uwierzyć, że wszyscy fani tego dzieła je zrozumieli. Czyżby wypadało lubić ten film, bo wydaje się "mądry"?

kaymal

Co mnie jeszcze zastanawia, to chęć powrotu. Czy to jedyny przejaw zdrowego rozsądku czy hipokryzja? Jeśli za działaniami bohatera kryje się głębsza ideologia, to chyba powinien być jej wierny aż do śmierci (o ironio przypadkiem był). A może jednak to miała być chwilowa przygoda, poszukiwanie uniesień i natchnienia (w pewnym momencie nonszalancko rzucił, że może napisze po powrocie książkę), po czym planował ochoczo wrócić w objęcia bogatych rodziców...?

kaymal

hej Keymal! Polecam Ci przeczytać książkę. Tam znajdziesz odpowiedzi na większość pytań :) Co do samej śmierci Chrisa - to nie jest tak jak przedstawiono w filmie. Najprawdopodobniej zatruł się nasionami jadalnej rośliny, które w pewnej porze roku zawierają toksyczną substancję (tak było w filmie), natomiast on nie popełnił żadnego błędu (jak przedstawiono), bo w książce którą miał nie było wzmianki o toksyczności tychże nasion. Autor "Into the wild" kontaktował się z jej autorką, która przyznała, że dopiero po śmierci Chrisa zbadano ten temat. Autor zaprzecza też temu, że Chris nie był dobrze przygotowany... Wiele by można o tym pisać. Polecam jeszcze raz książkę - dokument :)

krakowianka

I jeszcze jedno - kluczem do zrozumienia postępowania Chrisa jest postrzeganie go jako osoby poszukującej (a nie uciekającej), bardzo wrażliwej, której nie zaspokajają proste odpowiedzi współczesnego świata.

krakowianka

Książką książką (być może przeczytam, dziękuję za polecenie), ale to nie zmienia faktu, że film uważam za kiepski, a zachowanie bohatera za niedojrzałe. Wiadomo, że większość fabuły jest wyssana z palca i nic dziwnego, nikt przecież nie siedział prawdziwemu Chrisowi w głowie. Piszesz, że był osobą poszukującą, a nie uciekającą - jego zachowanie świadczy o czym innym. Wyruszył bez słowa pożegnania czy wyjaśnienia, zacierając za sobą wszelkie ślady. Naraził rodziców (i częściowo też siostrę) na wielkie cierpienie. Poznanych ludzi najczęściej starał się przekonać do własnego punktu widzenia, po czym ich porzucał. Nie widzę w tym wrażliwości, a egoizm i arogancję. Z narracji siostry wynika, że do działania pchnęło go nieszczęśliwe życie rodzinne, a m.in. kłamstwa dotyczące bycia "bękartem" (!!!).

Jego zachwyt przyrodą był tak przerysowany, że kompletnie nierealistyczny. Skojarzył mi się ze snobami, którzy patrząc na białe płótno z czerwoną kropką zachwycają się godzinami i doszukują głębokiej ideologii, ukrytego znaczenia. Postawa Chrisa nie wyrażała skromnego podziwu, on raczej czuł się królem tego świata - już sam (bardzo wyszukany) pseudonim SUPERtramp mówi dużo o jego ego. Czuł się lepszy od innych, jakby zjadł wszystkie rozumy i poznał sens istnienia. Podczas gdy prawdziwie mądrych ludzi cechuje pokora ("wiem, że nic nie wiem")!

Nie rozumiem także jego stosunku do cywilizacji. Z jednej strony żywił do niej wyraźną niechęć i pogardę, a z drugiej ochoczo korzystał z niektórych współczesnych wynalazków. Widzę tu pewną niekonsekwencję. Jak się wyraża tak zdecydowane poglądy, to wypadałoby się ich trzymać. Po co strzelba, skoro można wystrugać sobie dzidę? Po co zapalniczka, kompas, pasta do zębów itd. Przecież to wykonane przez człowieka dobra materialne (fe!), które trzeba było nabyć za pieniądze (jeszcze większe FE!).

Osobiście uważam, że lepszym lekarstwem na zło tego świata byłoby włączenie się w jego naprawę, a nie jego negacja. Jest tyle wspaniałych rzeczy, które można zrobić - choćby pracować charytatywnie. Ale Chris najwyraźniej gardził ludźmi. A przecież nie tylko przyroda zasługuje na podziw, ale również człowiek i jego dzieła (choćby na przykładzie książek, które tak fanatycznie czytał i cytował).

kaymal

Jak najbardziej możesz uważać film za kiepski i mi nic do tego, myślałam po prostu, że chcesz zrozumieć Chrisa i jego pobudki, dlatego poleciłam książkę. Tyle ode mnie :)

ocenił(a) film na 10
krakowianka

Jako krakowiak napiszę tu :)
Przeczytałem cała rozmowę bardzo uważnie. Może nawet zbyt uważnie. Bo wywołała demony, które są głęboko i już do nich nie chcę wracać. Na całe szczęście chyba nad nimi już jednak panuję. Więc postaram się napisać parę słów.
Miałem kiedyś takie powiedzenie - komuś może zginąć cała rodzina w wypadku i jakoś da sobie z tym radę i będzie dalej żył, komuś może umrzeć chomik czy pies i załamie się tym całkowicie.
To film o emocjach, odczuwaniu, poszukiwaniu. Ale też o ucieczce, braku odwagi, nie umiejętności odnajdywania się.
O wolnej woli. I wbrew pozorom o potrzebie bliskości.
Wiele wydarzeń naszego życia - szczególnie tych z młodości - odciska niesamowite piętno na całym naszym jestestwie. Często jest tak, że będąc jeszcze relatywnie młodymi, mamy za sobą przeżycia rzutujące na nas w sposób tak mocny, że jest nam niebywale trudno się od nich uwolnić.
Chris szukał, przeżywał, cierpiał, zachwycał się, żył. Tak jak chciał, umiał, czuł. Ani przez chwilę nie odniosłem wrażenia, że był w tym próżny - nie był pozbawiony wad, był ludzki. I co z tego?! Nie jesteśmy doskonali. Ważne, byśmy byli prawdziwi.
Bycie wrażliwym w dzisiejszych czasach jest - że tak użyje eufemizmu - trudne. Właściwie więcej odbiera niż daje z pozoru. Ale jak można żyć, nie czując? Nie przeżywając? Nie pragnąc?
Sam straciłem w życiu bardzo wiele. Ale w wieku 32 lat przypadkowa sytuacja odmieniła zupełnie moje życie. Inaczej na nie popatrzyłem. Spojrzałem również - albo przede wszystkim - na siebie.
Zobaczyłem jak wiele osób skrzywdziłem. W tym tą, która była dla mnie zawsze najważniejsza. I postanowiłem coś zmienić, ponaprawiać, stać się sobą. Zresztą moja podróż In to the wilde też od zawsze jest okraszona muzyką Eddiego Vadera.
Ale mimo, że ja zacząłem postępować inaczej, całkowicie rozumiem Chrisa, jest w nim strasznie dużo mnie.
Może ja mam to szczęście, ze mam na swojej drodze osobę, która wyciągnęła do mnie dłoń. I która trochę mnie zna i rozumie. Może też już nie chcę uciekać? A może w końcu odnalazłem siebie?
Wszystko za życie to emocje. Mimo, iż historia, zdjęcia, muzyka, świetna gra Hirscha zasługują na wyróżnienie całkowicie, to ja odbieram ten film empatycznie. Nie umiem go nie przeżywać. I czuję na wskroś motywację i wybory głównego bohatera.
pozdrawiam

kaymal

Wydaje mi się, że zbyt dosłownie odbierasz ten film... Oceniasz chociaż nigdy nie doświadczyłaś takiego przeżycia jak on( na faktach film w końcu ) On był romantykiem, a tacy oni już są, sprawiają ból innym. Pisał swoją historię.

Piszesz, że gardził ludźmi- dlaczego ? bo uciekł od społeczności, która czyni z nas (nie każdego) złych ludzi? Czy ludzi których spotkał na drodze byli nieszczesliwi z tego powodu ? czy ich zycie się nie zmieniło ? Czy (jesli dobrze pamietam) matka hipiska nie wybaczyła sobie tragedii jak ją spotkała ?

On przeżył swoje zycie tak jak chciał.. na końcu pokazuje odbiorcy, że jest jeszcze ten drugi sposób na zycie... zycie z ludzmi, dzielenie się szczęściem z nimi i może jego łzy zostały spowodowane wspomnieniami choćby o niczego winnej siostrze...

Ten twój egoista podróżował, dzielił się szczęściem z innymi, tych których napotkał, zdobywał doświadczenie, nauki (od dziadka... jeśli człowiek wybacza to kocha) I kiedy już umierał... Jego śmierć była podsumowaniem jego wędrówki... te spojrzenie w światło, sprawiło mu to radość, poznał życie z jednej strony i czuł się szczęśliwy. Przeżył swoje zycie jak chciał, myślisz, że wielu tak potrafi ? ? ... Duzo pytan ;) , ponieważ ten film zadaje nam pytania na które my szukamy odpowiedzi. Czy się podobał to oczywiście kwestia gustu, ale odebrać jak widzisz można go różnie, subiektywnie ;)


"Podczas gdy prawdziwie mądrych ludzi cechuje pokora ("wiem, że nic nie wiem")!" - to jest tylko opinia, dlaczego piszesz jakbyś była tego pewna i jakby twoje zdanie było najważniejsze ?

Wacha93

Całkowicie zgadzam sie z kaymal. Do filmu zabierałem się kilka razy i strasznie mnie zmęczył. Przerost formy nad trescią.

Wacha93

"On był romantykiem, a tacy oni już są, sprawiają ból innym." Czy romantyczność to choroba, z którą wiążą się z góry ustalone objawy, na które chory nie ma wpływu? Czy jeśli ktoś krzywdzi innych - bez względu na powód - nie mamy prawa go oceniać? Podejrzewam, że większość widzów nie przeżyła czegoś takiego, jak Chris. Ale czy brak konkretnych doświadczeń odbiera możliwość ich interpretacji? To by podważało sens istnienia sytemu sądownictwa. A w tym przypadku nie oceniamy prawdziwego Chrisa, tylko bohatera filmu, dzieło wyobraźni. Przecież film stanowi jedynie interpretację tamtej historii.

Jeżeli zakładamy, że bohater uważał, iż społeczność czyni ludzi złymi, to chyba oznacza, że nią gardził. Unieszczęśliwił rodzinę - to pewne. Natomiast w życiach ludzi poznanych po drodze nie zagościł na tyle długo, żeby faktycznie wyrządzić im krzywdę; ani żeby wnieść coś istotnie dobrego. Pozytywne uczucia, jakie wzbudzał w napotkanych osobach, moim zdaniem nie były jego zasługą, a wynikały z ich własnych emocji (opiekuńczości, samotności, empatii, tęsknoty za prawdziwym lub nieistniejącym synem itp.).

Skoro przeżył swoje życie tak jak chciał, to czemu próbował wracać? Czy uzmysłowienie sobie innego sposobu na życie nie wiązało się z poczuciem żalu? Jeśli przypomniał sobie o siostrze w chwili śmierci, to był chyba pierwszy raz od dnia ucieczki (przypominam, że w żaden sposób się z nią nie skontaktował, mimo wyraźnych możliwości, które sama opisała).

Z kolejnymi argumentami nie będę się spierać, bo masz rację - każdy ma pełne prawo do subiektywnego odbioru. Ja swoje zdanie wyraziłam. Owszem, przez ten film zadałam sobie wiele pytań, ale głównie typu "Czemu on ma tak wysoką ocenę?". ;)

Wydawało mi się jasne, że wszystko co piszę to moja osobista opinia i nie muszę każdej wypowiedzi zaczynać "Moim zdaniem...", "Myślę, że...". Ty też wyraziłeś się w podobnym stylu - "bo uciekł od społeczności, która czyni z nas (nie każdego) złych ludzi?" - brzmi jak stwierdzenie oczywistej prawdy, ale domyślam się, że to Twoja opinia.

kaymal

Mi tylko chodzi o to, że nie rozumiem dlaczego uwazasz go za egoiste? on nikomu żadnej większej krzywdy nie wydzadził. Duże mniemanie o sobie ? Dlaczego niby ? A czy ty w swoim zyciu wiesz co chcesz robić i będziesz to robiła ciągle poprawnie... człowiek jest tylko czlowiekiem, który się uczy, nie zawsze postępujemy własciwie, dlatego często wracamy, żeby przemyśleć coś zmienić.. Mi tylko chodzilo o to żebyś spojrzała na tą postać w inny sposób ;))

Wacha93

Przecież dokładnie napisałam, czemu tak uważam. Odwrócę Twoje pytanie - gdzie Twoim zdaniem objawia się jego altruizm? Czy potrafisz sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś z Twojej rodziny zniknął bez słowa i nie masz pojęcia, co się z nim dzieje? Bliska mi osoba tego doświadczyła i to było piekło. Lepsza jest jakakolwiek informacja ("Żyję, mam się dobrze, nie szukajcie mnie.") niż kompletny jej brak.

Wysokie mniemanie o sobie wyrażała cała postawa bohatera. Poza ostatnim "objawieniem" przez cały czas był w pełni przekonany o słuszności swojej decyzji i próbował dyktować innym, jak mają żyć (np. dziadkowi). On nie wyglądał na osobę błądzącą, poszukującą, jak próbujesz go przedstawić. Miał określony cel, do którego fanatycznie dążył bez względu na wszystko i wszystkich ("ALASKA!"). Nikt po drodze nie był w stanie go nakłonić do zmiany decyzji.

Moim zdaniem jest dokładnie tak jak piszesz - człowiek jest człowiekiem, ma prawo popełniać błędy. Dlatego warto słuchać innych ludzi i brać pod uwagę inne opcje, a nie ślepo podążać jedną drogą. Zamiast być niewolnikiem cywilizacji, Chris stał się niewolnikiem przyrody (a przynajmniej swojego wyobrażenia o niej).

kaymal

Próbował dyktować jak mają żyć ? Co takiego złego zrobił dziadkowi ? Myślę, że właśnie głupia wspinaczka spowodowała, że nabrał trochę więcej chęci do zycia. Wyobraź sobie, że napotkał osobę, która spowodowała, że zmienił swoją decyzję... co by to zmieniło, zabiłoby go to wewnątrz.. Poza tym miał cel, wykonał go... dużo się nauczył, przeżył życie jak chciał ( ciesze się, że ty swoje, ja swoje życie przeżyjemy pracując tyle lat ) Kurde, napisał tablice, że jego życie było szczęśliwe. Nie był niewolnikiem ;)

Wacha93

Ciekawe jakby się wszystko potoczyło, gdyby dziadkowi serce stanęło w czasie tej wspinaczki albo by spadł. Co innego narażać własne życie, a co innego cudze. Dlaczego uważasz, że zmiana decyzji zabiłaby go od wewnątrz? A może znalazłby kogoś z kim mógłby dzielić szczęście? Nigdy się tego nie dowiemy. Czy celem Chrisa było zginąć śmiercią głodową na pustkowiu? Czy myślisz, że chciał tak zakończyć swoje życie? To dlaczego do końca walczył, próbował wrócić? Napisał, że jego życie było szczęśliwe, podczas gdy wcześniej stwierdził "Szczęście jest prawdziwe tylko wtedy, kiedy możemy się nim podzielić". To w końcu był prawdziwie szczęśliwy czy nie? ;)

ocenił(a) film na 10
kaymal

Chris zrozumiał swoje błędy dopiero na samym końcu filmu, zrozumiał, że droga, którą obrał może i jest dla Niego samego czymś pasjonującym, pięknym, ale brakowało mu jednak czegoś - dzielenia się tym szczęściem. Ta świadomość dopadła Go tuż przed śmiercią, niestety. Mimo tego, sądzę, że Jego stwierdzenie o szczęśliwym życiu można uznać za uzasadnione - wyciągnął rękę ku marzeniom. Sądzę, że mógł być tak zachłyśnięty wizją spełnienia swoich pragnień, że nie był do końca świadom tego, jakie konsekwencje to za sobą niesie. Nie był świadom tego, że Jego cel wymagał ofiar - najbliższych. Co do dziadka - sądzę, że troszkę dramatyzujesz, główny bohater zarażał swoim światopoglądem i zaparciem w dążeniu do celu, jeśli by mu się coś stało - miałby przynajmniej świadomość, że robił coś, na co sam nigdy by się nie zdecydował. Film jest jednym z moich ulubionych, ścieżka dźwiękowa Eddiego Veddera - bardzo klimatyczna, idealnie odzwierciedlająca klimat scen w filmie.

użytkownik usunięty
kaymal

Z dziadkiem to było tylko w filmie i jest ukazane to po to żeby widz wiedział jak McCandles oddziaływał na ludzi, nie pamiętam żeby w książce to było uchwycone tak wyniośle jak na filmie.

Wacha93

Definicją egoizmu, nie jest to czy ktoś komuś wyrządza krzywdę.. pomyliło Ci się chyba z sadyzmem. Co do postawy bohatera - oczywiście że był egoistą.

ocenił(a) film na 7
infrared118

tylko co w tym złego?
człowiek ma pomysł na siebie i realizuje go nie patrząc na to czy ktoś go popiera czy nie.
to jest niestety nasz problem. rezygnujemy z marzeń na rzecz istnienia w pewnej społeczności. słuchamy rad zamiast doświadczać. no bo ktoś kto chce być szczęśliwy jest przecież egoistą

painmaker83

Tylko że ja nie powiedziałem że jest w tym coś złego. Każdy ma prawo podejmować decyzje jakie chce - w granicach prawa rzecz jasna. A to, że rani się przy okazji bliskich to już prywatna sprawa głównego bohatera

"Ktoś kto chce być szczęśliwy jest przecież egoistą" - bzdura. Widocznie za krótko żyjesz na tym świecie skoro nie poznałeś jeszcze szczęśliwego altruisty.

ocenił(a) film na 8
infrared118

Czyli był nim jak każdy z nas! Bo śmiem twierdzić, że wszyscy w jakimś stopniu nimi jesteśmy. A do tego też wszyscy ranimy innych ludzi. I powiem więcej - tak już ten świat i międzyludzkie relacje są stworzone, że dużo łatwiej przychodzi nam ranić bliskich, często tych najbliższych! Ale to wcale nie znaczy, że wszyscy, jak jeden, jesteśmy złymi ludźmi!
I dlatego postawa, a raczej samo dążenie Chrisa może być tak bliskie wielu widzom. Bo jest takie ludzkie, takie zwyczajne... Być może w każdym z nas, na jakimś etapie życia kiełkowała taka myśl, nie tyle o ucieczce, co o podążaniu własną drogą,
Człowiek jest rzekomo istotą społeczną - być może Chris przekonał się o tym zbyt późno?

użytkownik usunięty
kaymal

Widzę że co nie napiszesz to będę zmuszony Cię negować. Gdzie jest przedstawione że on chce wrócić? Nie ma czegoś takiego, on się szykował do kolejnych wypraw. Polecam książkę, film który i tak w mojej ocenie ma 10/10 na tle innych filmów jest ekranizacją. Więc reżyser musi inaczej z emocjami dotrzeć do odbiorcy niż robi to pisarz Krakauer świetny zresztą.

ocenił(a) film na 8
kaymal

Zachwyt nad przyrodą był przerysowany? Skąd to możesz wiedzieć? Sam poznałem jednego animistę w swoim życiu, który był wręcz fanatykiem w tej sferze. Poza tym wiele poglądów - jak chociażby panteizm - opiera się na pochwale natury. Mi też nieraz zdarzało się wzruszyć do łez nad np. idealną budową skrzydła ważki, lub też niesamowitą organizacją i determinacją mrówek. Może powiesz, że robiłem to na pokaz, dla ludzi, który dookoła mnie nie było? To, że masz przyziemne podejście do spraw natury i widząc kwiat widzisz kwiat i widząc muchę widzisz muchę, nie znaczy, że każdy ma tak ograniczony sposób patrzenia na przyrodę. Niektórzy ją wręcz kontemplują.
Nie każdy też musi czuć się skromnym w tym co robi. Być może czuł się "królem świata", ponieważ czuł niezwykłą więź z naturą. Poza tym Twoje pojmowanie jego pseudonimu to czysta nadinterpretacja. Po prostu lepiej to brzmi i podkreśla to, czym się kierował i co było jego, pewnego rodzaju, wyznacznikiem. Mieszanie w to ego jest po prostu nadinterpretacją.

Jemu to nie przeszkadzało jak widać. Taka była filozofia jego życia i nią się kierował. Powiedziałbym, że w pojęciu cywilizacji miał na myśli ludzi, a nie ich dorobek. Sam jestem mizantropem, co nie znaczy wcale, że unikam ludzi za dnia, zaś w nocy chodzę po parku i ich morduje. Wiele poglądów jest po prostu dualistyczna i nie można się ich trzymać fanatycznie.

Może gardził ludźmi. Co z tego? Patrząc na to co człowiek robi, to gardzi sam sobą - wojny, wyzysk, głód, konflikty. Świat bez ludzi byłby piękniejszy. Nie musiał zatem się mieszać w jakąkolwiek formę pomocy dla tego zgniłego gatunku.

Oriflamme

A skąd Ty wiesz, w jaki sposób widzę naturę? Sądzę, że nazywanie mojego sposobu patrzenia na przyrodę "ograniczonym" jest bezpodstawne i niekulturalne. Szkoda, że Chris potrafił z takim entuzjazmem kontemplować wyłącznie naturę, podczas gdy ludzie mogą być moim zdaniem równie ciekawi.

Moja interpretacja pseudonimu była napisana z przymrużeniem oka i kompletnie nieistotna w kontekście innych argumentów.

Uważam, że Chris w swojej obsesji na punkcie Alaski był właśnie fanatykiem.

Ostatnie zdania mnie powaliły. Proponuję, żebyśmy w takim razie wyświadczyli światu przysługę i popełnili masowe samobójstwa. Nie rozumiem, czemu Chris tego nie zrobił.

Ta wypowiedź wyczerpała moje chęci prowadzenia dalszej dyskusji, dlatego więcej nie będę się udzielać. Ale zapraszam innych.

ocenił(a) film na 7
kaymal

on widział piękno w naturze, ty znajdujesz je w ludziach. kto ma rację?

użytkownik usunięty
kaymal

Bohatera masz prawo nazwać niedojrzałą osobą ale miej na uwadze że podjął się tej podróży w wieku 18 lat a zmarł w wieku 22. Łącznie 4 lata poza domem, tułając się po różnych stanach. Pomimo swojej niedojrzałości powiedziałbym że w innych kwestiach przerósł większość dorosłych.

użytkownik usunięty
kaymal

Nie zgodzę się z tym dorabianiem ideologii pod fascynację przyrodą a porównanie snobów i czerwonej kropki tu kompletnie nie pasuje czego nie rozumiem i widzę że też nie rozumiesz postaci Chrisa skoro tak napisałaś. On był bardzo oczytanym i inteligentnym człowiekiem a najbardziej fascynowały go książki Jacka Londona i Thoreau, wywarły one na niego tak ogromny wpływ że sam zapragnął transcendentalnych przeżyć i większej symbiozy z przyrodą.

krakowianka

mylisz się, nie zmarł z powodu rośliny tylko z wygłodzenia. w jego organizmie nie znaleziono niczego trującego.

iwona1510005

W książce przeczytałam, że nie wiadomo tak naprawdę czemu zmarł, ale podejrzewa się, że z wygłodzenia, do czego doprowadziło zjedzenie trujących nasion, przy czym nada to tylko teoria.

ocenił(a) film na 8
krakowianka

W chwili śmierci ważył trochę ponad 30 kilo, to jest raczej wiadome że zmarł z głodu, jedna z gorszych śmierci.

Wilkudemon

Że z głodu to jest oczywiste, ale pytanie czy zagłodzenie nastąpiło w wyniku zjedzenia trujących nasion czy w ogóle z braku jakiegokolwiek pożywienia.

kaymal

zgadzam się z Tobą w zupełności. W swoim poście ujęłaś wszystkie moje myśli. Taki typ buntownika bez powodu (dla mnie bez powodu bo rzeczy które się u niego w rodzinie działy nie są apogeum zła a on zrobił z tego taką tragedię jak by co najmniej go rodzice bili i przypalali ogniem). Oczywiście kierowały nim piękne, wzniosłe ideały ale jak to z ideałami bywa - były puste i nie przekładały się na rzeczywistość. I do tego ta cała masa sprzeczności w filmie była strasznie wkurzająca, np. uważał, ze edukacja nie była mu potrzebna, więc po co kończył studia?? w jednej scenie pali pieniądze a w drugiej idzie je zarabiać? kompletny świr. Można by tak pisać i pisać. Oczywiście jego historia jest znana tylko dlatego, ze umarł śmiercią niemal męczeńską. Gdyby finał był taki, że mysliwi znaleźli go wygłodniałego ale żywego - uznano by go za idiotę który się porywa z motyką na słońce, a że skończył tak jak skończył to zrobili z niego bohatera. a najbardziej głupie w jego zachowaniu było to, że był zwolennikiem wolności i natury a nie miał o tym zielonego pojęcia, skoro taki był uczony to mógł sie chociaż przygotować do wędrówki swojego życia. Może by dziś żył....

ocenił(a) film na 7
iwona1510005

"Apogeum zła" dla Ciebie- "rodzice bija i przypalają ogniem" a dla kogoś innego może mieć zupełnie inne znaczenie... Chris miał taką a nie inną psychikę (był niesamowicie wrażliwy) i to co robili jego rodzice bardzo odbiło się na jego psychice.

Ludzie są różni tak samo jak ich psychika.

ocenił(a) film na 9
kaymal

kaymal - nie dziwi mnie reakcja twojej rodziny na ten film, to z całą pewnością nie jest film do oglądania w licznym towarzystwie gdzie każdy ma inny gust i nie koniecznie mają ochotę oglądać problemy egzystencjalne jakiegoś młodziaka...
"Faktycznie był wyjątkowy w swoim nieszczęściu i spotkało go całe zło tego świata!"
Nikt tak nie uważał, kiepskie dziecinstwo i zepsuta rodzina były ukazane jako jedna z przyczyn takiego zachowania bohatera ...
"Rozbawiło mnie, jak kompletnie nie był przygotowany do tej całej przygody. Zero wiedzy czy odpowiedniego wyposażenia."
Mnie też to w filmie rzuciło się w oczy - mógł przecież pierw zapisać się na kurs survivalu ...Zaznaczę przy tym że wykształcenie i wiedza książkowa której brak mu tez zarzuciłaś nie miały raczej znaczenia - ponieważ pewne rzeczy trzeba zobaczyc i spróbować zrobić samemu... Aczkolwiek krakowianka zasugerowała powyżej,że to było niedopowiedzenie w filmie i że faktycznie był lepiej przygotowany.

"Najbardziej żal mi rodziców. Gdyby nie został znaleziony, pewnie do końca życia zastanawialiby się, co się stało z ich synem."
On nie rozumiał rodziców, rodzice nie rozumieli jego. Popsuli mu dzieciństwo, można by powiedzieć że sami sobie zapracowali na takie traktowanie ..Na koniec filmu jest mowa o tym, ze znikniecie Chrisa połączyło rodzinę - woęc ostatecznie wynikło z tego coś dobrego...


"Oczywiście najpierw ukończył college, bo najwyraźniej dyplom może się przydać w dzikiej głuszy "
Zdaje się ze szkołę ukończył ze względu na oczekiwania rodziny, otoczenia, kolegów itp...Wielu ludzi tak robi ...
A kierunek studiów wybrał sobie wtedy gdy nie planował podroży na Alaskę i porzucenia cywilizacji...pamiętaj ze to był młody człowiek, który szukał swojego miejsca na świecie i do pewnych spraw musiał dojrzeć. A nie został wolontariuszem ponieważ nie marzył o pomocy innym ludziom, ale o życiu z dala od jakichkolwiek ludzi...
"Ale powiedzmy sobie szczerze - nie wszystkie prawdziwe zdarzenia zasługują na ekranizację, a przynajmniej nie w takiej formie. Podsumowując - była to historia chłopaka z bogatego domu, który w akcie późnego, egoistycznego buntu młodzieńczego odrzucił codzienne życie i swoją rodzinę; uważając się za lepszego od innych i prawdziwie godnego piękna przyrody, ale kompletnie na nią nieprzygotowany, doprowadził do własnej zguby."
Tu nie ma znaczenie czy był bogaty czy biedny.Na skutek takich a nie innych przeżyć, zapragnął wyruszyć na Alaskę i to zrobił.Przypuszczam, że nie uważał się za lepszego od innych bardziej niż ty uważasz sie za lepszą odemnie, czy ja od ciebie ;)
Na początku tez zadałem sobie pytanie o czym i o kim był ten film - dzieciaku który próbował mieszkac na Alasce a nie był w stanie tam nawet dojść? w tym samym czasie czytałem książkę o G.Mallorym - angielskim alpiniście, który jako pierwszy spróbował zdobyć Mont Everest i być moze mu się udało, choć także swoje marzenie przypłacił życiem.Pierwszy mój wniosek był taki ze Mallory to prawdziwa historia godna uwagi, ksiązki, filmu jednym słowem - godna pamięci. A czy życie Chrisa, młodziaka z USA też jest godne książek , filmów, pamięci? Po zastanowieniu odpowiem że tak, jest.
Ponieważ historia Chrisa to historia zwykłego człowieka, szaraka jak my, który ośmielił się spełnić swoje marzenie.W sumie nic nie zdziałał, nie odkrył, nie spełnił założonych wcześniej celów- ale przynajmniej próbował !
I warto pamiętać ze na jednego Mallorego przypada 10 Chrisów - którzy próbują mają zapał, przecierają szlaki ale im sie nie udaje...


jowisz2006

To, że nie wszystkim ten film przypadnie do gustu to normalne - tak jest z każdym filmem. U nas spośród czterech osób nie spodobał się żadnej.

A potrafisz wymienić inne przyczyny jego zachowania? Zwróć uwagę, w jak dobitny i przesadny sposób on i jego siostra wyrażali się o swoim życiu rodzinnym.
Chris o tym, co by powiedział swoim młodym rodzicom: "Będziecie wyrządzać krzywdę swoim dzieciom. Będziecie cierpieć na sposoby, o jakich nie słyszeliście. Będziecie pragnąć śmierci." (W tym momencie myślałam, że ich domu musiała panować jakaś ciężka patologia.)
Siostra o trudnym dzieciństwie: "Odkąd ja i Chris sięgamy pamięcią codziennie w naszym domu dochodziło do wybuchów złości. Do przemocy, którą zmuszeni byliśmy doświadczać."
Siostra o ukrywaniu prawdy o byciu nieślubnymi dziećmi: "Arogancja taty pozwalała mu na wygodną nieświadomość cierpienia, jakie spowodował. A mama, zawstydzona i zażenowana rolą młodej kochanki, została jego wspólniczką w oszustwie.(...) Ale jeśli chodziło o mojego brata, nie wiedzieli albo nie dbali o to, że ich trzymane w tajemnicy działania przyniosły takie zniszczenie, które mogło się obrócić przeciw nim. Ich fałszywe małżeństwo i wyparcie się przez ojca swojego drugiego syna zamordowało dla Chrisa codzienną prawdę. Poczuł, że jego całe życie obróciło się, jak rzeka, która nagle zmienia kierunek swojego prądu, i nagle zaczęło płynąć pod górkę. Odkrycia te zniszczyły u Chrisa poczucie własnej tożsamości. Zrobiły z jego dzieciństwa fikcję."
Tak na marginesie - ta patetyczna, przerysowana narracja jest nie do zniesienia...

Rzeczywiście Chris spróbował pewnych rzeczy sam - np. trującej rośliny, która doprowadziła do jego śmierci. ;) Gdyby każdy podróżnik wychodził z założenia, że niepotrzebna mu wiedza i nauczy się wszystkiego po drodze, to chyba mało który by wracał. Ponownie podkreślam, że oceniam film i jego bohatera, a nie prawdziwego człowieka, więc nieścisłości fabuły nie mają w tej dyskusji znaczenia.

Rodzice byli niedobrzy, to ja się zemszczę - czy naprawdę takie zachowanie zasługuje na pochwałę? Co do zjednania rodziny, to jakoś im nie zazdroszczę.
Siostra o odejściu Chrisa: "Kiedy minął już prawie rok od zniknięcia Chrisa, złość moich rodziców, ich desperacja i poczucie winy wywołały u nich ból. A ból zbliżał ich do siebie. Nawet ich twarze się zmieniły. (Matka) Wmawiała sobie, że to Chris, że to jej syn, kiedy mijała jakiegoś bezdomnego. Boję się o matkę, o jej... instynkty, które wyczuwają niebezpieczeństwo utraty. Tak wielkiej i nieuniknionej, że umysł się opiera na zaakceptowaniu jej. Zaczynam się zastanawiać czy wciąż rozumiem słowa Chrisa." (Chyba jedyny moment, w którym siostra przez chwilę zwątpiła.)
Czy "połączenie" bliskich poprzez wspólne nieszczęście to zasługa krzywdzącego? Czy w takim razie, np. samobójcy zasługują na pochwałę (bo może chcieli pogodzić krewnych)? Zresztą chyba znacznie częściej takie tragedie rozbijają rodziny.

Skoro Chris uważał, że wartości wyznawane przez jego rodziców (i w ogóle społeczeństwo) są nic niewarte, to czemu starał się sprostać ich oczekiwaniom i skończył szkołę? Przecież myśl o ucieczce nie zakwitła w jego głowie znienacka. To coś, do czego dorastał od dość dawna - przynajmniej według siostry. A że nie marzył o pomocy innym ludziom, tylko o życiu z dala od nich - to jasne. Nawet Ty przyznajesz, że był osobą aspołeczną. ;)

Uważam, że majętność ma tu duże znaczenie. W zupełnie innej sytuacji byłby ktoś, kto miał niewiele i zrzekł się wszystkiego, by wyruszyć w podróż, wiedząc że nie ma do czego wracać. Nasz bohater oddał pieniądze i spalił symbolicznie resztę, ale zawsze mógł wrócić do bogatych rodziców.

Chris po prostu uważał, że wie lepiej od innych - jak żyć, czym jest szczęście itd. Jak inaczej wytłumaczysz wpajanie swoich przekonań napotkanym ludziom, często dużo starszym?
Chris do Rona: "Jesteś w błędzie, jeśli myślisz, że radość z życia dają głownie związki międzyludzkie. (...) Ludzie muszą tylko zacząć inaczej na to patrzyć." "Musisz znowu ruszyć w świat! (...) Powinieneś coś poważnie zmienić w swoim stylu życia! W końcu rdzeń ludzkiej duszy rodzi się z ludzkich doświadczeń. A tu ty, uparty, stary osioł, siedzisz tylko na tyłku."
Dużo ostrych pouczeń z ust tak młodego człowieka. Problemu nie stanowi słuszność stawianych przez niego tez, ale natrętny sposób ich przekazywania.

Osobiście uważam, że wyprawa Chrisa nie była śmiałością, a tchórzostwem. Łatwiej jest uciec od problemów niż stawić im czoła. Skoro jego zachowanie było tak inspirujące, to gdzie są rzesze naśladowców? Czy naprawdę nikt nie posiada wystarczającej "odwagi" czy po prostu w głębi duszy wiemy, że to nie miałoby sensu...?

Dobrze, że nie powstały filmy o każdym z tych "10 Chrisów", o których piszesz (jeśli miałyby być podobne). ;)

ocenił(a) film na 9
kaymal

Hi, kilka ciekawych przypadków wśród tych 10 Chrisów by się znalazło:)
Drugą ważną przyczyną jego zachowania było z pewnością rozczarowanie do otaczającej rzeczywistości, konsumpcyjnego społeczeństwa, wyścigu szczurów... życia według schematów...
Co do jego rodziny to moim zdaniem mieli to na co sobie zasłużyli( z wyjątkiem siostry - ale z nią pewnie nie kontaktował się bo wiedział, ze zawiadomi rodzinę lub uważał ze go nie zrozumie). Wychowywać dzieci tez trzeba umieć ... Chris był osobą pełnoletnią i miał prawo postąpić tak jak chciał. Tak jak napisałem wcześniej on i rodzina nie rozumieli się nawzajem, byli dla siebie obcy - to po co dłużej mieliby utrzymywać kontakty?
Użalasz się nad matką i siostrą a zupełnie bagatelizujesz zepsute dzieciństwo Chrisa sugerując, ze od dobrobytu mu się w głowie poprzewracało...Pamiętaj że dzieci są bardziej wrażliwe od dorosłych i błahostka może je wpędzić w rozpacz...
W czym cierpienie rodziców było ważniejsze od cierpienia Chrisa w dzieciństwie? przecież wszyscy byli już dorośli i nic ich łączyć nie musiało?
Ja nie odniosłem wrażenia ze w sposób natrętny pouczał wszystkich dookoła, jak widział problem to jasno o nim mówił jak w przypadku Rona (aczkolwiek tez się bałem, ze ten podczas wejścia na górę się połamie lub dostanie zawału), zwłaszcza że jak przyznałaś miał rację.

"Osobiście uważam, że wyprawa Chrisa nie była śmiałością, a tchórzostwem. Łatwiej jest uciec od problemów niż stawić im czoła. Skoro jego zachowanie było tak inspirujące, to gdzie są rzesze naśladowców?"
Gośc po prostu chciał zamieszkać samemu na Alasce... A co do naśladowców to widocznie dla wielu osób był na tyle ważny aby odwiedzić autobus w którym zmarł. A sam pomysł by zamieszkać na końcu świata w dziczy to zadanie tylko dla ekstremalnie odważnych ;)
i przede wszystkim większość osób poprzestaje na marzeniach, podczas gdy popularność historii Chrisa polega na tym, ze on na marzeniach nie poprzestał...

Acha i co złego jest w byciu jednostką "aspołeczną"? Chris był dorosłym człowiekiem, z wolną wolą i żył po swojemu - nie miał do tego prawa?

jowisz2006

A gdzie doświadczył tego konsumpcjonizmu i wyścigu szczurów, o którym piszesz? Oczywiście jego zdaniem w domu. Większość jego opinii o cywilizacji i społeczeństwie wynikała z rodzinnych doświadczeń, a nie obserwacji świata. Gdyby było inaczej, to by wiedział, że istnieją też inne światopoglądy - jak choćby te prezentowane przez napotkanych później ludzi.
Rozmowa w barze: "- Bo wiesz czego nie rozumiem? Nie rozumiem, czemu ludzie, czemu każda pieprzona osoba jest dla siebie tak wredna, tak cholernie często. Nie widzę w tym sensu. Osądzanie. Kontrola. Wszystko, całe spektrum. To po prostu... - O jakich ludziach mówimy? No wiesz, rodzicach, hipokrytach, politykach, sukinsynach...".
Oczywiście rodzice są na szczycie tej piramidy zepsucia, bo jakżeby inaczej. Myślę, że Chris całą swoją wielką ideologią zasłania faktyczne źródło swojego postępowania, ale ono wyraźnie prześwituje.

Naprawdę uważasz, że ktokolwiek zasłużył na takie cierpienie? Nieświadomość czy bliska osoba w ogóle żyje? Chris mszcząc się pokazał, że nie jest w niczym lepszy od "wrednych ludzi", których tak nienawidził. Skoro siostra Chrisa była jego jedyną towarzyszką niedoli i najlepszą przyjaciółką, to jakim cudem mógł myśleć, że go nie zrozumie lub zdradzi? Zresztą wcale nie musiał mówić, gdzie jest. Wystarczyło zwykłe "Mam się dobrze, nie martw się.". Jestem pełnoletni i będę robił to co chcę - wybacz, to brzmi właśnie strasznie szczeniacko. ;)

Raz powołujesz się na dorosłość Chrisa, innym razem na dzieciństwo i wrażliwość. Właśnie dlatego, że był już dorosły, mógł na wszystko spojrzeć z pewnym dystansem. Dostrzec, że nie on jedyny był ofiarą. Czy jego rodzice wtedy nie cierpieli? Czy tylko obserwator przemocy jest skrzywdzony? Nie wierzę też, że Chris nie miał żadnych dobrych wspomnień, on po prostu odmówił ich pamiętania. Chyba życie w rodzinie nie powinno polegać na tym, że w pewnym momencie się stwierdza "Dziękuję, ja tu wysiadam." Z jednej strony kończąc studia spełniał oczekiwania rodziców, a z drugiej nie poczuwał się nawet do obowiązku powiadomienia ich o tym, że żyje? Pokrętna logika. I nigdy nie twierdziłam, że Chrisa zepsuł dobrobyt. Uważam tylko, że nie ma podstaw do twierdzenia, że "ośmielił się porzucić wszystko", bo w jego sytuacji było to łatwe do odwrócenia. Nie róbmy bohatera z kogoś, kto nim nie jest.

Wrażenie to kwestia subiektywna, ja miałam inne niż Ty. ;) I nie przyznałam, że Chris miał rację. Miałam na myśli, że kwestia słuszności (lub nie) jego tez nie ma nawet znaczenia. Myślę, że czasem cel jest mniej istotny od środków, jakimi do niego dochodzimy.

Dużo więcej osób odwiedza Disneyland niż magiczny bus. Czy to oznacza, że postaci Disneya powinny zostać beatyfikowane? ;) Moim zdaniem naśladowanie Chrisa byłoby ekstremalne, ale bynajmniej nie ma w tym odwagi. Nie wiem, jak inspirować do spełniania marzeń może historia, w której bohater ginie przez te marzenia w wieku 23 lat...

Oczywiście, że każdy ma prawo być aspołeczny. Chciałam tylko zwrócić uwagę kolegi Wacha93, który stara się udowodnić, że Chris taki nie był.

ocenił(a) film na 9
kaymal

"Naprawdę uważasz, że ktokolwiek zasłużył na takie cierpienie? "
Cały czas potęgujesz cierpienie jego rodziców a bagatelizujesz Chrisa - dlaczego? przecież nie powiesił się na sznurówce i nie zostawił liściku pożegnalnego "to przez was "... zresztą to sprawa drugorzędna bo -
Nie wytykał im, ze popsuli mu dzieciństwo- zerwał z nimi kontakt podobnie jak z całym środowiskiem w jakim żył i wszystkimi swoimi znajomymi. Przypuszczam że nie była to chęć odwetu jak piszesz, ale przekonanie, że nikt go nie zrozumie albo nawet iż rodzice uniemożliwią mu wędrówkę np poprzez wynajęcie detektywa który by go śledził itp...
No i wreszcie zauważ, że to nie był film o kiepskiej rodzinie ale o chłopaku, który ośmielił się spełnić swoje marzenie i zamieszkać w dziczy na Alasce. Po prostu;)
Chris był młodym człowiekiem który błądził,zmieniał zdanie, szukał swojego miejsca na świecie.

Środki jakie zastosował wynikły z jego ówczesnej sytuacji...

Nie uważam go za bohatera, ale cenie za odwagę w spełnieniu marzeń.Wielu ludzi przed nim jak i po nim podejmowało bardziej szaleńcze przedsięwzięcia i wielu się udawało...
Prawda za zginał młodo - zawsze robi się zal straconego młodego życia- ale podczas tej swojej szalonej wyprawy przeżył więcej niz wielu ludzi przez całe swoje życie - i może na tym też polega jego fenomen?

jowisz2006

Najwidoczniej umiem się wczuć rolę rodzica, który nawet nie wie czy jego dziecko w ogóle żyje. Słuchając lub czytając o ludziach, którym ktoś zaginął, można się dowiedzieć, że oni woleliby znać nawet najgorszą prawdę (włącznie z informacją o śmierci), niż nie wiedzieć nic. Ja bezpośrednio miałam do czynienia z taką sytuacją i pewnie dlatego to rozumiem. Sądzisz, że postąpił szlachetnie, bo zamiast wytykać rodzicom błędy, zniknął bez słowa? "Nikt mnie nie rozumie, więc ucieknę i wszystkich zostawię!" Postawa godna podziwu i naśladowania. Myślisz, że zwykły list pożegnalny byłby wystarczającym materiałem na śledztwo lub poszukiwania?

Jak na film, w którym nie była istotna rodzina, bardzo dużo jej w nim było. Całą narrację prowadzi siostra, jest mnóstwo wypowiedzi dotyczących ich życia rodzinnego, retrospekcji oraz scen pokazujących ich reakcje na odejście Chrisa. Najbardziej mi utkwił w pamięci obraz ojca, który pod koniec filmu wyszedł z domu, bezradnie rozejrzał się po ulicy i usiadł na środku jezdni płacząc.

Faktycznie, Chris ciągle "zmieniał zdanie". Zwłaszcza na temat Alaski. ;) Dawno nie widziałam bohatera tak fanatycznie skupionego na jednym celu. Wyjaśnijmy jedno - czy w końcu Chris był osobą 1) zmienną, poszukującą, błądzącą, 2) zdeterminowaną i skupioną na spełnieniu swojego konkretnego marzenia. Coś za dużo sprzeczności.

Dlaczego to konkretne przedsięwzięcie jest tak wyjątkowe i inspirujące? Przecież jest mnóstwo historii o zwykłych ludziach spełniających swoje marzenia - dotyczące kariery, miłości, sposobu życia... Ile ludzi, tyle marzeń i dla każdego co innego może być wyzwaniem. W czym Chris był odważniejszy od innych?

Jest dużo osób, którzy swoje życie spędzają o wiele ciekawiej i aktywniej. Nie przesadzajmy - przecież ten chłopak raptem dwa lata zwiedzał USA, czasem po kilka tygodni spędzając samotnie na pustkowiu lub w jaskini. Czy to faktycznie tak ekscytujące i ekstremalne przeżycia? A wiadomo, że w filmie pokazano tylko te najciekawsze.

I czy ktoś rzeczywiście wierzy, że młody człowiek samotnie konający w męczarniach był w tamtym momencie szczęśliwy i pogodzony ze swoim losem? Stawiałabym raczej na cierpienie, rezygnację i pragnienie zakończenia swojego bólu.

ocenił(a) film na 9
kaymal

"Sądzisz, że postąpił szlachetnie, bo zamiast wytykać rodzicom błędy, zniknął bez słowa? "
Nie uważam to za czyn szlachetny ale uważam, że jako dorosły wolny człowiek miał prawo postąpić tak a nie inaczej.

"Wyjaśnijmy jedno - czy w końcu Chris był osobą 1) zmienną, poszukującą, błądzącą, 2) zdeterminowaną i skupioną na spełnieniu swojego konkretnego marzenia. Coś za dużo sprzeczności."
I taką i taką. Miał jasno postawiony cel - zamieszkać na Alasce, niestety może nikt nie napisał poradnika "jak zerwać kontakty ze światem i zamieszkać w dziczy", przypuszczam też, że oni w rodzinie, ani przyjaciele niewiele wiedzieli na ten temat, nawet w wszechwiedzącej Tv mógł nie znaleźć zadowalających odpowiedzi... Dlatego był zmuszony metodą prób i błędów wprowadzać w czyn swój plan co skutkowało jego błędami, poszukiwaniami, zmianami...

"W czym Chris był odważniejszy od innych?"
Zgadzam się, ale wszystkich opowieści Penn nie nakręci, więc ta którą zrealizował niech będzie symbolem całej tej grupy ludzi.

Pod wpływem twoich postów nieco inaczej zacząłem odbierać ten film. Skupiałem się głównie na Chrisie jako człowieku, który za wszelką cenę był skłonny realizować swoje marzenia. Tymczasem pomijałem inny jego aspekt - taki jak ukazanie bólu jego rodziców.
Reżyser najwyraźniej chciał w filmie przekazać nie tylko historię człowieka dążącego do realizacji swych pragnień, ale też zwrócić uwagę na negatywne skutki, jakie niosą za sobą niektóre podejmowane przez nas decyzje.
Więc ostateczny morał filmu ująłbym tak - wszystko za życie TAK, ale z rozsądkiem;)

jowisz2006

Wiadomo, że żadne z nas nie zmieni drastycznie swojego zdania pod wpływem drugiego. Także sądzę, że możemy zamknąć tą gorącą dyskusję. :) Ja tylko chciałam przedstawić swój punkt widzenia, a nie do niego na siłę przekonywać. Ale fajnie, że dzięki temu spojrzałeś na ten film z trochę innej perspektywy. Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 7
kaymal

dlaczego próbujesz zrozumieć tego chłopaka? nie wystarczy go zaakceptować? nikt z nas nie ma recepty na życie.
a faktem jest że Alex miał dość m.in. ludzi takich jak ty :)

ocenił(a) film na 7
jowisz2006

G.Mallorym, Kukuczka. Wszyscy marzyciele są egoistami w pewnym sensie. Ich bliscy płacą za ich głód, wieczne poszukiwanie.
Ale toż każda pasja jest okupiona poświęceniem, a niekiedy i życiem.

ocenił(a) film na 5
kaymal

amen

kaymal

Fantastyczna recenzja tego filmu i zgadzam się z Tobą w 100 %. Bravo!!!!

kaymal

hej, film oglądałam już dawno i nie pamiętam szczegółów fabuły, ale pamiętam wrażenia. i mimo że były podobne do Twoich, zupełnie inaczej oceniłam ten film :)

główny bohater irytował mnie przez cały film - nie uważam, żeby był odważny, bo spełnił swoje marzenia, tylko że był nieodpowiedzialnym tchórzem, egoistą, który uciekał przed życiem i jego prawdziwymi wyzwaniami. dla mnie film nie był inspiracją, tylko bardziej przestrogą. zwłaszcza, jak poczytałam, że 2km w dole rzeki był ośrodek badawczy i przeprawa, ale filozofia życia (ew. głupota) Chrisa nie pozwalała na posiadanie mapy...

ale nie zgodzę się z tym, że film popierał te wybory i gloryfikował bohatera. narracja była poprowadzona w taki sposób, że każdy mógł sam ocenić postępowanie Chrisa, wg własnych poglądów. wspaniały montaż, muzyka, zdjęcia. rzadko który film daje mi tyle do myślenia, często wracam do tej historii, więc dałam mu 10/10 :)

ocenił(a) film na 9
kajfilka

Muszę Wam powiedzieć, że z zapartym tchem czytałam całą tą dyskusję, -kaymal, sprawiłaś, że ktoś na historię Chrisa spojrzał z innej strony, a czy Tobie ta dyskusja pomogła spojrzeć na to z innej perspektywy? :)

jolka45

popieram pytanie, bo też mnie to zastanawia :)

krakowianka

Mimo że zastanowiłam się nad wszystkimi kontrargumentami, to moja opinia odnośnie filmu się nie zmieniła. Ale wywiązała się ciekawa dyskusja, z czego się cieszę. Chciałabym dodać, że to nie światopogląd głównego bohatera wywołał mój sprzeciw. Nie podobają mi się jego pobudki i środki, jakich użył do osiągnięcia celu.

ocenił(a) film na 6
kaymal

Świetna recenzja, chociaż niezupełnie się z nią zgadzam. Większość Twoich argumentów rzeczywiście ma oparcie na wydarzeniach w filmie. Jednak jak słusznie zuważyłaś, film jest oparty na faktach, a robiąc taki film twórcy muszą się godzić na pewne uproszczenia. Można się spierać, czy podjęli oni słuszną decyzję, koncentrując się na takich, a nie innych aspektach historii Chrisa.

Większość Twoich zarzutów opiera się na krytykowaniu głównej postaci. Sam uważałem, że osoba o takich poglądach nie może istnieć, dopóki nie przekonałem się, że istnieje naprawdę. Pytanie, na które nie odpowiedzieli twórcy filmu, jest takie, dlaczego Chris porzucił całe swoje życie i wyruszył w podróż? Oczywiście, mamy różne retrospekcje, któe mają na celu właśnie przybliżenie nam tej tajemnicy, ale reżyser przez cały film koncentruje się na przeżyciach głównego bohatera, zapominając o jego rodzinie, a także nie nakreślając w pełni sytuacji rodzinnej bohatera.

Filmowi rzeczywiście można zarzucić, że jest nudny (sam oglądałem go na raty), ale mimo tego uważam, że jest całkiem niezły. Dużym jego plusem jest to, że różni się od innych amerykańskich produkcji nastawionych na akcję oraz po to aby przyciągnąć jak największą liczbę osób do kin.

Być może, scenarzyści popełnili ten błąd, że starali się opowiedzieć w pełni historię Chrisa i w ten spsób zepchnęli się w ślepy zaułek, robiąc prawie dwuipółgodzinny film. Tymczasem, przeciętny widz nie jest w stanie wytrzymać przez taką ilość czasu w kinie, czy przed telewizorem.

Mimo tych zarzutów, uważam, że film trzyma pewien poziom, a co najważniejsze, jest dość spójny i w sposób dość wiarygodny przedstawia sylwetkę osoby uciekającej od cywilizacji, których to ludzi na świecie nie mało. Kto z nas nie marzył o tym, żeby rzucić wszystko w cholerę i wyruszyć w swoją Podróż?

tokashh

Jasne, że każdy chce, a niektórzy nawet to robią ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones