Pierwszy od prawie dwóch lat film, który tak zwalił mnie z nóg.
Totalnie abstrakcyjny świat wymyka się zdolnością poznawczym. Tempo filmu pędzi, zaskakuje, od skrajności w skrajność. Niczym slalom na rollercoasterze, gdzie na zakrętach czujemy, jakbyśmy mieli za chwilę z niego wypaść. Nie ma czasu na odwracanie głowy i myślenie. Jest tu i teraz. Jest totalna różnorodność formy.
Filozoficzna groteska? Surrealistyczna psychoanaliza? Pojęcia nie mam. Tak jak po rollercoasterze wychodzisz z kina i czujesz dziwne uczucie w żołądku. I nie mówisz jakie to było dobre, tylko "o jaaa cieee....".
Plus wspaniale komponująca się muzyka i piękne kadry (w II cz. filmu).
A propos muzyki. Zna ktoś te utwory? Piękne są! Pomóżcie. Please! :)
PS.
Film zdecydowanie nie dla wszystkich.
"Totalnie abstrakcyjny świat wymyka się zdolnością poznawczym."
Nie przesadzajmy. Ortografia leży w zasięgu ludzkich zdolności poznawczych.
A ty wciąż na tropię błędów orograficznych, powinieneś się zatrudnić w szkole podstawowej do sprawdzania kartkówek.
A ty znowu za mną łazisz? Powinieneś zatrudnić się w agencji detektywistycznej do śledzenia niewiernych mężów.
Nie, kolega oglądał wczoraj film i chciałem zobaczyć co kto o nim nowego pisze. A ty tylko o ortografii. To trochę przygnębiające. Raz na kilka lat patrze co piszesz, a ty tylko o tym.
"Raz na kilka lat patrze co piszesz, a ty tylko o tym."
Kłamczuszek. Ale głupiutki, więc można Ci darować.
W zeszłym na pewno. I jeszcze w poprzednim. I jeszcze. Więc nie "raz na kilka lat". I nie było tam tylko o ortografii, ale także na przykład o tym, że nie radzisz sobie z czytaniem elementarnych danych statystycznych i nie odróżniasz stwierdzeń "większość kobiet to analfabetki" od "większość analfabetów to kobiety" :-)
A ty cały czas bawisz się w buchalterie. Czyli nie ortografia, ale też matematyka. Przyznam, że nie wiem o chodzi z tymi analfabetami. Ale chyba tylko to, że jesteś niespełnionym nauczycielem.
"jesteś niespełnionym nauczycielem."
To chyba lepiej niż być niedouczonym uczniem.
"Przyznam, że nie wiem o chodzi z tymi analfabetami."
Najpierw twierdziłeś, że w Hiszpanii "aż do upadku dyktatury większość kobiet nie była nawet uczona czytać i pisać". Czyli do 1975 roku większość kobiet w Hiszpanii była według Ciebie analfabetkami.
A potem jako dowód przytoczyłeś statystyki: "70 per cent of the illiterate population were women".
Żenada!
Ale ty jesteś pamiętliwy. Ja zapomniałem, że pisałem ileś lat temu jakieś bzdury późną nocą. Spojrzałem na te dyskusje, dziewczyna pod nią słusznie nazwała nas obydwu debilami. Wiesz dlaczego?
"Ale ty jesteś pamiętliwy"
Google mi to przypomniało w pół minuty.
"Wiesz dlaczego?"
Przyznaję, zasłużyłem wtedy, bo dałem się podpuścić Twojej trollerce. Ale mądry po szkodzie już się teraz na żadne dyskusje z Tobą nie dam wyciągnąć.
No nie wiem, ty lubisz takie łapanie za słówka. Ortografia to twój konik w rozmowach o kinie. I jesteś pamiętliwy, żeby szukać trzeba wiedzieć czego, nawet w Google.
Dziękuję za zwrócenie uwagi. :) Następnym razem będę uważniej zwracał uwagę na ortografię.
Następnym razem, sugeruję, wskazać poprawną wersję, tak by inne osoby, bezwiednie czytające tekst nie przyjmowały błędu za oczywistość. :)
Jasne, piętnujmy błędy. Ale wskazujmy też jak powinno być - tj. uczmy i edukujmy, by było ich w przyszłości jak najmniej. :)
Ja też będę wdzięczna za tropy odnośnie muzyki, bo mój shazam jest w tej materii bezradny.
Muzykę napisał w całości Andrzej Korzyński i najprawdopodobniej nie będzie wydana jako OST. Korzyński podczas wywiadu w radiowej jedynce (czy dwójce) puścił pełną wersję "Arii tiririri" i to jedyny utwór z soundtracku dostępny w dobrej jakości - ktoś wrzucił na youtube w znośnej.
W audycji był wykorzystany jeszcze jeden utwór, ale przerwano go w połowie.
Ewentualnie trzeba by było jeszcze sprawdzić w dodatkach na płycie Blu-ray czy ktoś nie pokusił się o dodanie OST, ale płytę tę ciężko dostać.